Florencja, Kraków
Czy coś na kształt zapomnianej wioski
Drzemiącej na brzegach
Z których migotliwe cienie zanurzają dłonie
Stopy, po kolana, po pas, po szyje...
Po oczy, komórki glejowe
I ona
Rzeka
Liści burzonych wiatrem
Bluszczu, w którym giną kochankowie
Piachu suchego jak szkielety wielorybów mamiących karawany
Śniegu swoim zimnem maskującego gorącą zazdrość
Wśród nich ciche
Nagrobki
Kurhany
Urny
Macewy
Doły, co nie powinny istnieć
Odbicia nieznanych
Grobowce
W nurcie, co wejść niepodobna
A wejdziemy
Pieśń Małości:
Na brzegu stali
W toń spoglądali
Śmieli się śmiali
Plugawie spluwali
Karli kostropawi
Cisi opuszczali
Powiekami zmilczali
Serca gorące lampionami
Łodzi podgrobowych zapalali
Wzwyż i w niż puszczali