28 lip 2025

Gdzieś u góry
Albo w dole
Domyślność błękitu
Zapachu wiatru
Wentylacyjnymi rurami
Czy oknem
Śmiech dzieciaków
Czy ptaków
Tutaj już nie czuć odchodów
Nie boli gnijące ciało


22 lip 2025

Najczystsza woda
Posiada cień

21 lip 2025

Nic nie istnieje samo
Słońce potrzebuje wody
Choćby miała wyparować
Wzrok zachwytu
Choćby miał boleć
Ale zboże wiatru
Choć niezbyt silnego
A strumień
Ludzkich stóp
Lecz wiolonczela
Słoneczną
Teraz porasta gryką
Omiata ją smyczkiem
Jak zachwyconym wzrokiem
Mieszając splecione palce
Wyrzuca pod niebo zapach
Drobnych białych łez płatków
Jakby pod niebo serca
Leciały tęczowe parasole
Fajerwerków szczęścia
Jakby istniał tylko jej zapach
Obraz
Malujący się
Odnalezieniem
Niespodziewanej
Słonecznej polany


Wojenka

Słoneczny płaskowyż
Zdążył porosnąć las
Biel ścięgien
Pokryła na polanach
Kwiaty sylenów
Purpura krwi
Zatruła kąkole
Burzowe jezioro
Jak muszle
Wyrzuca na brzeg
Kości
Kruszejące dęby
Aby mogły się przejrzeć
Wznoszą konarami ku słońcu
Czaszki
Matki ich nie sięgną
Choć czasem kapnie łza na wyciągnięte dłonie
Wiatr je tylko omiata
Na zewnątrz
I na wewnątrz


13 lip 2025

Aniołowie

Zapomnieli chyba
Tak zwyczajnie
Że skrzydła należy pielęgnować
Gładzić pióra
I zastygać w zachwycie
Nad ich arabeskami
Rozpościerać je szeroko
Chociaż od czasu do czasu
Nawet jeśli nie ma konieczności lotu
Tylko po to, żeby je poczuć
Zrozumieć siłę i równowagę
Potrzebne do wznoszenia się
Graniczny punkt
W którym przeznaczenie
Przechodzi w piękno

A może zadziałały
Reklamy obuwia
Gotowego
Wygodnego
W różnych
Kolorach
Których tak brak
Ich połyskliwym
Lotkom i sterówkom

11 lip 2025

Rzeka istnienia niebytu

Florencja, Kraków
Czy coś na kształt zapomnianej wioski 
Drzemiącej na brzegach
Z których migotliwe cienie zanurzają dłonie
Stopy, po kolana, po pas, po szyje...
Po oczy, komórki glejowe
I ona
Rzeka
Liści burzonych wiatrem
Bluszczu, w którym giną kochankowie
Piachu suchego jak szkielety wielorybów mamiących karawany
Śniegu swoim zimnem maskującego gorącą zazdrość

Wśród nich ciche 
Nagrobki
Kurhany
Urny
Macewy
Doły, co nie powinny istnieć
Odbicia nieznanych
Grobowce
W nurcie, co wejść niepodobna
A wejdziemy

Pieśń Małości:
Na brzegu stali
W toń spoglądali
Śmieli się śmiali
Plugawie spluwali
Karli kostropawi
Cisi opuszczali
Powiekami zmilczali
Serca gorące lampionami
Łodzi podgrobowych zapalali
Wzwyż i w niż puszczali



8 lip 2025

To były bardzo małe, delikatne stopy
A pod nimi był bardzo twardy i zimny bruk
Jak mocny ten bruk - myślały stopy
Jakie ciepłe te stopy - myślał bruk

Aż do łąki i lasu biegły stopy
Aż do łąki i lasu gonił je bruk
A gdy wbiegły pośród źdźbła i korzenie
W piasek i nic zmienił się bruk
By szukać ich