Zdążył porosnąć las
Biel ścięgien
Pokryła na polanach
Kwiaty sylenów
Purpura krwi
Zatruła kąkole
Burzowe jezioro
Jak muszle
Wyrzuca na brzeg
Kości
Kruszejące dęby
Aby mogły się przejrzeć
Wznoszą konarami ku słońcu
Czaszki
Matki ich nie sięgną
Choć czasem kapnie łza na wyciągnięte dłonie
Wiatr je tylko omiata
Na zewnątrz
I na wewnątrz