W poulewnych obłokach
Wśród liści tańczących kroplami
Oczu zadziwionych dwie pary
Rosą oczewiwania rzęsy obciążone
Źrenic konstelacje wirują
Od orbity oderwane czasu
A kołysane jak w wietrze kwiaty
To uderzą w siebie pieszczotliwie
To uciekną w zbytecznym poplochu