29 wrz 2025

Życie

Życie przypomina czasem
Biedronkę
Sięgasz po coś na półkę
I okazuje się
Że jest w promocji

27 wrz 2025

Zamek świętej Barbary

Na złocących się zachodem
Kamieniach zamkowego wzgórza
Ukryte w powiewającym
Kruczo nikabie włosów
Oczy ostatniej księżniczki
Skierowane ku
Podniecanemu
Lewanterem morzu
Wiatr przenika szaty
Ciepło nacierając
Na wysycone
Oliwnym zapachem
Ciało






Marzenia plugawości

Żeby byli 
Jak pisklęta
Zamknięte w skorupkach
Nie do przebicia

Wyizolowani
Jak dziecko
W wybitej wsi
Ale nie na tyle
By nie wrzucić
Zdjęcia
Z odciętą głową

Permanentnie chorzy
Permanentnie pożądający
Permanentnie nienawidzący
Ale leczący się
Kupujący
Uśmiechający




Herakles prawi do Syzyfa

Toczysz tę kulkę gnojniaka
W nieskończoność
Choć nie dokonałeś
Niczego
Ot podsłuchałeś
Poplotkowałeś
Chwilę cieszyłeś się
Sympatią mojego ojca
Miał do ciebie słabość
Prawie jak do Kurtza
I nie
Nie płaczę z bólu
Widzę swą próżność
I widzę swą siłę
Widzę twe piękno
Płaczę nad zapomnieniem
Którego nie ma

Arkada

Kiedy pierwszy raz
Wybiegłaś do gaju
Wyciągając dziewczęce ręce ku kwiatom
A twój ojciec
W twym cieniu
Przymknął oczy
Zanurzając
Dłonie w przestrzeni
Między światami
Biegnąc wzrokiem 
Łukiem słońca
Wspartego na ludzkiej znikomości


Droga krzyżowa Breugela

Kamień młyński
Trzeba wpierw
Wymłócić 
Dłutami
Młotami
Oswoić
Potem jego ociężałe cielsko
Może stać się metaforą
Dla synów bożych
Albo jądrem cierpienia
Malarzy

18 wrz 2025

Syzyf i mydlane bańki

Ze szczytu
Widać sporo
Choć głównie
Wyżłobioną równo kreskę sensu
Prowadzącą ku równinie
I dosyć małą
Dobrze opracowaną skrwawionymi dłońmi
Ideę
U podnóża

A teraz Syzyf
Zanurza trzcinową słomkę
W mydlinach
Dmuchając
Patrzy na odlatujące tęcze
Dziękuje bogom
Za ból każdego stawu
Samotny ból
Zawsze takim pozostanie

Młyn

Zboże uczuć dojrzewające w sercu
Należy zbierać nagimi ustami
Bezbronnie
Chwytać delikatnie jak pocałunki
I wrzucać na wóz szczęścia
Bo we młynie już czekają
Najpierw omłócić
Cepami wątpliwości i życiowej mądrości
Łez ziarno
Po policzkach
W żarnach wiatru i słońca
Zemleć na gorzki pył

14 wrz 2025

Reklama ekologiczna Ikea

Meble zaprojektowane
Z myślą o śmietniku

***

Najczęściej wyrzucane meble na świecie

***

Meble, których nie szkoda wyrzucić

Plotka ruszyła po lesie
Że dziki mają depresję
Że ją chyba załapały
Kiedy serial oglądały
W którym to świnie domowe
Pod prysznicem myły głowę
Po krzakach drżą w rozterce
I niepokoją się wielce
Ryja nie zanurzą w glebie
Chociaż głodne i w potrzebie
Życie sens dla nich straciło
Skoro gdzieś istnieje mydło
Niestety w serialu nie pokazano
Jak świniaki zarzynano 
Tak to naiwna i dzicza  brać
Może ofiarą mediów się stać




9 wrz 2025

Malarz chmur

Ten malarz malował tylko chmury
Nic nadzwyczajnego
Bywali malarze specjalizujący się w serwetach lub dzbankach
Codziennie, jak setki mu podobnych
Podnosił spojrzenie ku niebu 
Lub kierował ku horyzontowi
I pędzlem rzęs
Szkicował światłocienie
Jakie tylko miał w kieszeniach
Serca
Pośród trzepotu powiek
Chwytał paletę tęczówek
I hojnymi bryzgami
Wypełniał kształty 
Gniewem i radością
Na koniec węglem źrenic
Dodawał tu i ówdzie 
Ostrzejsze kreski
By, jak inicjały
Odróżniały jakoś jego obraz
Od innych

To nie aleja
Ledwie alejka
Pień przy pniu
Graby niewysokie
A już silniejsze ode mnie
Już pewniejsze
Spokojniejsze
Prawdziwsze
Choć dopiero zaczynają
A moja kora
Chropawa i spękana

Poznanie

Wędkując w morzu
Wyciągać kruchym wędziskiem myśli
Głębie nieuchwytne
Zarybione opowieściami nieznanymi
Wypatrując oczy do bólu
W spławiku wynurzającym się i niknącym
Nie w głębi
A przez ułomność wzroku
Dotykasz drzewnej kory
A głowa już w koronie
I możesz pomknąć
Konarami wiatru
Przemywając twarz rosą
Liści
Zanurzyć się w zielonych falach
I płynąc bezpiecznie schowana
W pierzastych dziuplach
Kołysać na gałęziach
Zagadek

Słońce

Przeglądające się w ciemności
Choć najjaśniejsze
Kapryśnie tańczące
W rozpalonej obietnicy
Odgrywające najpiękniejszy spektakl
W drodze do niepojętości
Mrużące słodko oczy
O świcie nocy
Wciąż tam jest
Choć niewidoczne