Widać sporo
Choć głównie
Wyżłobioną równo kreskę sensu
Prowadzącą ku równinie
I dosyć małą
Dobrze opracowaną skrwawionymi dłońmi
Ideę
U podnóża
A teraz Syzyf
Zanurza trzcinową słomkę
W mydlinach
Dmuchając
Patrzy na odlatujące tęcze
Dziękuje bogom
Za ból każdego stawu