29 wrz 2025

Życie

Życie przypomina czasem
Biedronkę
Sięgasz po coś na półkę
I okazuje się
Że jest w promocji

27 wrz 2025

Zamek świętej Barbary

Na złocących się zachodem
Kamieniach zamkowego wzgórza
Ukryte w powiewającym
Kruczo nikabie włosów
Oczy ostatniej księżniczki
Skierowane ku
Podniecanemu
Lewanterem morzu
Wiatr przenika szaty
Ciepło nacierając
Na wysycone
Oliwnym zapachem
Ciało






Marzenia plugawości

Żeby byli 
Jak pisklęta
Zamknięte w skorupkach
Nie do przebicia

Wyizolowani
Jak dziecko
W wybitej wsi
Ale nie na tyle
By nie wrzucić
Zdjęcia
Z odciętą głową

Permanentnie chorzy
Permanentnie pożądający
Permanentnie nienawidzący
Ale leczący się
Kupujący
Uśmiechający




Herakles prawi do Syzyfa

Toczysz tę kulkę gnojniaka
W nieskończoność
Choć nie dokonałeś
Niczego
Ot podsłuchałeś
Poplotkowałeś
Chwilę cieszyłeś się
Sympatią mojego ojca
Miał do ciebie słabość
Prawie jak do Kurtza
I nie
Nie płaczę z bólu
Widzę swą próżność
I widzę swą siłę
Widzę twe piękno
Płaczę nad zapomnieniem
Którego nie ma

Arkada

Kiedy pierwszy raz
Wybiegłaś do gaju
Wyciągając dziewczęce ręce ku kwiatom
A twój ojciec
W twym cieniu
Przymknął oczy
Zanurzając
Dłonie w przestrzeni
Między światami
Biegnąc wzrokiem 
Łukiem słońca
Wspartego na ludzkiej znikomości


Droga krzyżowa Breugela

Kamień młyński
Trzeba wpierw
Wymłócić 
Dłutami
Młotami
Oswoić
Potem jego ociężałe cielsko
Może stać się metaforą
Dla synów bożych
Albo jądrem cierpienia
Malarzy

18 wrz 2025

Syzyf i mydlane bańki

Ze szczytu
Widać sporo
Choć głównie
Wyżłobioną równo kreskę sensu
Prowadzącą ku równinie
I dosyć małą
Dobrze opracowaną skrwawionymi dłońmi
Ideę
U podnóża

A teraz Syzyf
Zanurza trzcinową słomkę
W mydlinach
Dmuchając
Patrzy na odlatujące tęcze
Dziękuje bogom
Za ból każdego stawu
Samotny ból
Zawsze takim pozostanie

Młyn

Zboże uczuć dojrzewające w sercu
Należy zbierać nagimi ustami
Bezbronnie
Chwytać delikatnie jak pocałunki
I wrzucać na wóz szczęścia
Bo we młynie już czekają
Najpierw omłócić
Cepami wątpliwości i życiowej mądrości
Łez ziarno
Po policzkach
W żarnach wiatru i słońca
Zemleć na gorzki pył

14 wrz 2025

Reklama ekologiczna Ikea

Meble zaprojektowane
Z myślą o śmietniku

***

Najczęściej wyrzucane meble na świecie

***

Meble, których nie szkoda wyrzucić

Plotka ruszyła po lesie
Że dziki mają depresję
Że ją chyba załapały
Kiedy serial oglądały
W którym to świnie domowe
Pod prysznicem myły głowę
Po krzakach drżą w rozterce
I niepokoją się wielce
Ryja nie zanurzą w glebie
Chociaż głodne i w potrzebie
Życie sens dla nich straciło
Skoro gdzieś istnieje mydło
Niestety w serialu nie pokazano
Jak świniaki zarzynano 
Tak to naiwna i dzicza  brać
Może ofiarą mediów się stać




9 wrz 2025

Malarz chmur

Ten malarz malował tylko chmury
Nic nadzwyczajnego
Bywali malarze specjalizujący się w serwetach lub dzbankach
Codziennie, jak setki mu podobnych
Podnosił spojrzenie ku niebu 
Lub kierował ku horyzontowi
I pędzlem rzęs
Szkicował światłocienie
Jakie tylko miał w kieszeniach
Serca
Pośród trzepotu powiek
Chwytał paletę tęczówek
I hojnymi bryzgami
Wypełniał kształty 
Gniewem i radością
Na koniec węglem źrenic
Dodawał tu i ówdzie 
Ostrzejsze kreski
By, jak inicjały
Odróżniały jakoś jego obraz
Od innych

To nie aleja
Ledwie alejka
Pień przy pniu
Graby niewysokie
A już silniejsze ode mnie
Już pewniejsze
Spokojniejsze
Prawdziwsze
Choć dopiero zaczynają
A moja kora
Chropawa i spękana

Poznanie

Wędkując w morzu
Wyciągać kruchym wędziskiem myśli
Głębie nieuchwytne
Zarybione opowieściami nieznanymi
Wypatrując oczy do bólu
W spławiku wynurzającym się i niknącym
Nie w głębi
A przez ułomność wzroku
Dotykasz drzewnej kory
A głowa już w koronie
I możesz pomknąć
Konarami wiatru
Przemywając twarz rosą
Liści
Zanurzyć się w zielonych falach
I płynąc bezpiecznie schowana
W pierzastych dziuplach
Kołysać na gałęziach
Zagadek

Słońce

Przeglądające się w ciemności
Choć najjaśniejsze
Kapryśnie tańczące
W rozpalonej obietnicy
Odgrywające najpiękniejszy spektakl
W drodze do niepojętości
Mrużące słodko oczy
O świcie nocy
Wciąż tam jest
Choć niewidoczne

26 sie 2025

Człowiek walczy z tygrysem
W cieple zachodzącego słońca
Leniwy nurt mętnawej rzeki
Połyskuje pręgami fal
Łapa i dłoń
Myśl biegnąca między nimi
Pytaniem
Tysiąc lat zamknięte w momencie
Kobieta odchodząc
Poprawia pranie w koszu

21 sie 2025

Płatnerz

Wieczorami obmyślał najtęższe puklerze i szyszaki
Przepłacał dostawcom uczciwej stali
Tygodniami zaplatał kolczugi budzace
Zniewalajacy zachwyt
Miast gniewu
Wieńczył hełmy najdelikatniejszymi piórami
Delikatnymi, jak ludzkie serca
Miecze czynił dziełami sztuki
Co kazdy rycerz posiadać pożądał
Ale nie dla mocy, a dla kunsztu
Lecz tyle mógł
Nie wykuwał serc i głów
Więc wiele mieczy pękło
Uderzając w napierśniki
Ale i hełmów wiele
W błoto się potoczyło
Gdy żelazo brało górę nad złotem

Ciernie

Potrzebne codziennym snom
Nie żeby wybudzać
Ale by czynić je realniejszymi

14 sie 2025

Kliniec

To my, ludzie
Mówię do mojego psa
Wskazując na łuk portalu
Jest wiele klińców i jeden zwornik
Ale mamy sens tylko razem
Kiedy działają na nas siły zewnętrzne
Ale i wewnętrzne naciski umacniają całość
I wiesz...
Są różne kształty łuków
Ale mechanizm działania - podobny

A on popatrzył na mnie, na łuk...
Podniósł łapę, czy nogę
I oddał mocz na bazę i plintę półkolumny 
Co go poczynała przy ziemi
Nie mogłem nawet powiedzieć
Że jest chamem
Wszak taka jest jego natura

Kloszardzi

Barwne pawie miasta
Przysiadający na niskich dachach
Snujący się leniwie arteriami pełnymi spiesznych przechodniów
Obracający w południowym słońcu
Rozkładający smród
Jak połyskliwe pióropusze ogonów
Tokujący na lepkich ławkach
Ze wzrokiem perwersyjnie spokojnym
I jeśli zakrzyknie coś któryś z oddali
To z uśmiechem stwierdzam,
Że pawie pięknego głosu także nie mają

13 sie 2025

Włodkowic przesiewa przez palce popioły Husa

Niewiele
A zaczernić potrafi hufce słów
Ulotne
A w sercu ryje, jak dłutem
Nieuchwytne
A czas przepali jak Feniks
Suche 
A przywiera jak do gleby woda
Ciepłe jeszcze
Lecz niedługo już wielmożni purpuraci 

28 lip 2025

Gdzieś u góry
Albo w dole
Domyślność błękitu
Zapachu wiatru
Wentylacyjnymi rurami
Czy oknem
Śmiech dzieciaków
Czy ptaków
Tutaj już nie czuć odchodów
Nie boli gnijące ciało


22 lip 2025

Najczystsza woda
Posiada cień

21 lip 2025

Nic nie istnieje samo
Słońce potrzebuje wody
Choćby miała wyparować
Wzrok zachwytu
Choćby miał boleć
Ale zboże wiatru
Choć niezbyt silnego
A strumień
Ludzkich stóp
Lecz wiolonczela
Słoneczną
Teraz porasta gryką
Omiata ją smyczkiem
Jak zachwyconym wzrokiem
Mieszając splecione palce
Wyrzuca pod niebo zapach
Drobnych białych łez płatków
Jakby pod niebo serca
Leciały tęczowe parasole
Fajerwerków szczęścia
Jakby istniał tylko jej zapach
Obraz
Malujący się
Odnalezieniem
Niespodziewanej
Słonecznej polany


Wojenka

Słoneczny płaskowyż
Zdążył porosnąć las
Biel ścięgien
Pokryła na polanach
Kwiaty sylenów
Purpura krwi
Zatruła kąkole
Burzowe jezioro
Jak muszle
Wyrzuca na brzeg
Kości
Kruszejące dęby
Aby mogły się przejrzeć
Wznoszą konarami ku słońcu
Czaszki
Matki ich nie sięgną
Choć czasem kapnie łza na wyciągnięte dłonie
Wiatr je tylko omiata
Na zewnątrz
I na wewnątrz


13 lip 2025

Aniołowie

Zapomnieli chyba
Tak zwyczajnie
Że skrzydła należy pielęgnować
Gładzić pióra
I zastygać w zachwycie
Nad ich arabeskami
Rozpościerać je szeroko
Chociaż od czasu do czasu
Nawet jeśli nie ma konieczności lotu
Tylko po to, żeby je poczuć
Zrozumieć siłę i równowagę
Potrzebne do wznoszenia się
Graniczny punkt
W którym przeznaczenie
Przechodzi w piękno

A może zadziałały
Reklamy obuwia
Gotowego
Wygodnego
W różnych
Kolorach
Których tak brak
Ich połyskliwym
Lotkom i sterówkom

11 lip 2025

Rzeka istnienia niebytu

Florencja, Kraków
Czy coś na kształt zapomnianej wioski 
Drzemiącej na brzegach
Z których migotliwe cienie zanurzają dłonie
Stopy, po kolana, po pas, po szyje...
Po oczy, komórki glejowe
I ona
Rzeka
Liści burzonych wiatrem
Bluszczu, w którym giną kochankowie
Piachu suchego jak szkielety wielorybów mamiących karawany
Śniegu swoim zimnem maskującego gorącą zazdrość

Wśród nich ciche 
Nagrobki
Kurhany
Urny
Macewy
Doły, co nie powinny istnieć
Odbicia nieznanych
Grobowce
W nurcie, co wejść niepodobna
A wejdziemy

Pieśń Małości:
Na brzegu stali
W toń spoglądali
Śmieli się śmiali
Plugawie spluwali
Karli kostropawi
Cisi opuszczali
Powiekami zmilczali
Serca gorące lampionami
Łodzi podgrobowych zapalali
Wzwyż i w niż puszczali



8 lip 2025

To były bardzo małe, delikatne stopy
A pod nimi był bardzo twardy i zimny bruk
Jak mocny ten bruk - myślały stopy
Jakie ciepłe te stopy - myślał bruk

Aż do łąki i lasu biegły stopy
Aż do łąki i lasu gonił je bruk
A gdy wbiegły pośród źdźbła i korzenie
W piasek i nic zmienił się bruk
By szukać ich

22 cze 2025

Istnieje wyraźna granica
Na pewno istnieje
Jak nie wierzyć
Wszystkim
Ponoć biegnie
Przez drogę
Rzekę
Górskie pasmo
Oddzielające
Prawdę i piękno
Od brzydoty i kłamstwa
Między prawą i lewą półkulą
Komory i przedsionki

Ponoć biegnie
Choć chyba zbyt szybko
Dla mego wzroku
Splątanego niczym krzew róży
Z zasiekami kolczastego drutu

A jeśli czasem wydaje mi się
Ze widzę
To jak nagiego więźnia
Z podziurawionymi kulami
Plecami

Cyrograf in blanco

Więc jest
Kropla krwi
Do której życie
Dopisze tekst


17 cze 2025

W lesie słonecznym
W poulewnych obłokach
Wśród liści tańczących kroplami
Oczu zadziwionych dwie pary
Rosą oczewiwania rzęsy obciążone
Źrenic konstelacje wirują
Od orbity oderwane czasu
A kołysane jak w wietrze kwiaty
To uderzą w siebie pieszczotliwie
To uciekną w zbytecznym poplochu

15 cze 2025

A gdyby głód
Mówił...
Czy plątałyby mu się pojęcia
Metafizyki
Emocji
Biologii
Spojrzałem na kwiat
Żywi się słońcem
Spojrzałem na nienawiść
Żywi się krwią
Spojrzałem na wiatr
Żywi się pustką

4 cze 2025

Hycel dzieci

W latach dwudziestych dwudziestego wieku
w Rosji było około siedmiu milionów
bezdomnych dzieci...

Zanurzam się w ich serca
Rozpoznać, co chowają po kieszeniach
Norach, gdzie śpią
Wągrach bólu
Niedogojonych ranach marzeń
Poczuć jak głaszczą
Obtłuczoną sino
Emalię garnuszka
Po rodzicach
I... moje szwy
I... siatka na motyle
Mocna
By zapomnieli
Że istnieją

30 maj 2025

Sklep z wózkami dziecięcymi

Barwnie i wesoło
Na wystawie model z chromowanymi kołami
Wielką budą dobrze chroniącą
Przed wszelkimi opadami
Pod gondolą opcja zamontowania
Transportera dla innych pociech
Wszystkie wózki w naszym sklepie
Posiadają najwyższą klasę w testach
Na zgniatanie
Niektóre zaopatrzone w kewlarowe uchwyty
Powleczone pianką reagującą na ciepło
Istnieje możliwość dokupienia
Wózeczkowej pościeli odpornej na każdy rodzaj zabrudzenia
Oraz elektrousypiacza
Tylko dzisiaj do wózeczków
Ze złotymi etykietkami
Gratis dołączane jest nowe dziecko
I buteleczka z krwią


27 maj 2025

Materiał

Rzucasz nici łzy nici śmiech
W poprzek śmiesznie patetycznej osnowy
Myśli i słowa jedwabnej przędzy
Krzyżujące się z szorstkim lnem pragnień
Wplatasz kolory ze skrajów poznania
W szachownicę mego myślenia
Jak wątek niesiony czółenkiem 
Przez chłodne ale żywe - morze
Aż za horyzontem 
Zalśni fragment kobierczyka
Naszego istnienia


Ostatni dzień 999 roku

Dopalające się ostatnie ogarki
W dusznej hali kościoła
Kieszonkowcy na kolanach
I słowa przebaczenia
Dojrzewające jak winogrona
W trwodze, że nikt ich nie zbierze
I dzieci zaniedbane jak obowiązki
I chorałowe kwadratowe słowa
Topiące się w sercach do modlitwy

Dziś już wiemy
Przeżyli...
Czy że Bóg się zlitował
Czy że się mylili
Nie oceniajmy pochopnie
Też możemy
On może zmienić zdanie

22 maj 2025

Praca maturalna: opis przestrzeni, na przykładzie pokoju kostarykańskiego gangstera

Podłoga drewniana
Plecionka na niej
Z plamami 
Brązowymi, czerwonymi, burgundowymi
Na środku, na plecionce stół
I pistolet wycelowany
W krzesło z przewieszoną bluzą
Jeszcze ciepły
Jak uścisk matki
Obrus, za który nigdy
Nie pociągną dzieci
Szklanka od połowy pusta
Do połowy wypełniona łzami
Brudna gazeta
Z wyścigami kurew i piłkarzy
Naprzeciw stołu małe okno z parapetem
I dwiema zaciśniętymi na nim
Dłońmi
W kącie łózko
Z koszulką Ronaldinho
Wciśniętą pod poduszkę
W drugim kącie
Na szafeczce
Szara woda w misce
Mały ręcznik
Mydło pachnące zapomnieniem
Kilka zeszytów
Z niebieskimi literami i cyframi
I czerwonymi strzałami
Ukrytymi 
Ja zabita nadzieja

20 maj 2025

Wybory

Mamusiu, czy prawda, że dziadzio
Głosował na Hitlera
Tak, a teraz marsz do szkoły
Nie zapomnij kipy

Droga na Górę Fuji

Sosnowa szyszka
Spadająca na ciemię
Turysty

9 maj 2025

Cebulka

Obudziłem się
Chociaż nie wiedziałem, co to znaczy
Woda - bez mojej wiedzy
Gdzieś między komórki
I światło
Choć nie wiedziałem
Co znaczy
I ja do światła
Choć nie wiedziałem - czemu
I jakiś konieczny ból
Ból, a co to znaczy?...
I ból, który jest szczęściem
Jak ziarna ziemi w oczach
Patrzących w niebo
Prawdziwszy
Choć kruchszy
Choć, co to znaczy
Widzieć to samo niebo
Choć...

3 maj 2025

Nereida i Tryton

Chodź miła
Na piękną wyspę
Uniosę kibić twą powabną
W twych włosach 
Utonę by żyć

Cóż mówisz
Gdzież wyspa godna mej urody
Gdzież cień drzew podobny
Mym oczom
Gdzie plaży piasek
Ciepły jak alabaster mej skóry

Ach, nie istnieje to jeszcze
Ale bije już słone serce
A w nim zatoka tętniąca
Co na śpiew twój jak na zasiew czeka
I marzenie mego plugawego ciała
By móc służyć twym stopom i dłoniom

Słowa twe piękne, jak ty do polowy piękny
Mam tutaj me siostry w piękności całej
W nabrzeżnej grocie słońce nas ogrzewa
Czy pieścisz goręcej
Całujesz namiętniej, niż morska piana
Co wydała Afrodytę?
Twe dłonie silne i wodę mierzwią
A czy zmierzwią skały
Gdy wyrosną nagle
Kraterem płonącej lawy?

A jednak ta woda
Co spływa ciałami naszymi
Pot i łzy
Do morza w bólu i radości
Mówi, że i woda silna
Choć pozornie słaba
A kropla
Potrafi światło zamknąć
Granit skruszyć

Ruszajmy
Wiem coś nie coś o samym sobie
Cośniecoś jest tajemnicą
I będzie tak cokolwiek zrobię
Bo tyle me zmysły uchwycą

A nieraz człowiek z ulicy
Choć nie wysila się wiele
To czyta zgłoski tajemnicy
Jak epitafium w kościele

Lecz przecież są jeszcze te rzeczy
Dopuszczam przecież, iż są
A temu się nie da zaprzeczyć
Niewiedzą przechodnia i mą



9 kwi 2025

Popołudniowa drzemka
Na katafalku podłogi
Ciało nawyka
Do bólu niebycia
W zwidzie
Niezgody na nieczucie
Owczy całun
Niewystarczający dla ukrycia
Stóp
Marnotrawnego

8 kwi 2025

Cecylia

Moja Droga
To czarne tło
Znacznie bardziej twarzowe
Może nieco spłaszczona
Perspektywa
Ale pasuje do wszystkiego
I te Twoje rysy
Wybacz
Nieco prostackie
Komponują się
W trumienny portret
Tylko przyjaciółka
Powie Ci
Prawdę



5 kwi 2025

Bardzo dosłownie potraktowaliśmy słowa
Prostujcie ścieżki władcy
Chyba tylko zbytnio
Przejęliśmy się rolą
Władcy

Podobieństwa i różnice

Kwiat w szklarni nie wie przecież
Że istnieje wiatr i deszcz
Nawet Słońce dla niego
Jest tylko delfinem skaczącym w basenie
A kwitnie
Lecz nigdy nie zakołysze się lękliwie
W przedburzowym powiewie
A krople na jego płatkach
Nie zalśnia 
W błysku tęczy
Lustro
Odwrócone
Jak spojrzenie
Nad głową
Gdy leżę na wznak
Obserwuję odbicie morza
Wypełnionego
Błękitem, bielą i lazurem
A każda fala
Perlisty rozprysk zwierciadeł
Zraszających słono oczy

30 mar 2025

Reklamy a komunistyczne hasla

Proklamacje szczęścia zbiorowego
Zastapione proklamacjami szczęścia indywidualnego

15 mar 2025

Miłość

Jak zapadanie w bagnie
Bez potrzeby ratunku
Zagubienie w magii
Komórek liścia
Zgoda na swoją śmierć
Kropla potu 
Na linii dłoni
O smaku bez porównania
Słowo, co trwa
Bez obrony
Skok w przepaść
Z myślą, że włosy
Na ramionach
Zmienią się
W pióra

14 mar 2025

Nie jak słowo
Na skały
Ale krople z drżących gałęzi
Spadamy
Trzymamy się kamienia
Źdźbła
Kwiatu
Bruku
Wysychając
Wolniej
Niż
Wspomnienia
Jasne okna w pustą noc
Odgrywają kontrolny obraz
Rzeczywistości
Zabrakło im pomysłów 
Na seriale i reklamy
Wirujący w zimowym świetle latarń
Widzowie
Sprawdzają prawidłowość 
Barw
Kształtów
Pozorów

13 mar 2025

Agronom patrzy w teleskop

Ta mgławica
Która nie wiadomo
Czy jeszcze istnieje
Jakoś przecież wygląda
Jakoś brzmi
Może nawet pachnie

Tak rozmyślałem
Czytając w drzwiach
Warzywnego sklepu
Wiadomość
"Zaraz wracam"

12 mar 2025

Lucjusz Werus

I w tych czasach 
Naszej ery, czyli naszych wspólnych
Błyszczysz blaskiem perły
W czasach kmieci
Udających polityków
Umiałeś być sobą
Nie roztapiać prostoty
W krwawych pozorach
Człowieczeństwa
I choć chyba właściwszym 
Byłem  władcą
To gdzieś pod sercem
Jak przebity puklerz
Upomina się o miejsce
Cień zazdrości
Dobranoc
Bracie

9 mar 2025

Opowiem ci bajkę synku
O wietrze
Co pieścił skały
Gładził ich ostrza
By czuły się pewnie
W rany pęknięć
Sypał piasek
I ziarna traw
Aż któregoś roku
Przyniósł ziarno świerku
I zapach żywicy
Popłynął daleko
Dając nadzieję
I siłę
Tym, których ostrza
Zawiodły
A rany jeszcze krwawiły




6 mar 2025

Przymrozkowy motyl

Na tle zgniłej jesiennej szarości
Brylantowy cień
Jaskrawożółta plama życia
W zzmarzniętym woalu przedeiosennego dnia
Za wcześnie bracie 
Za wcześnie siostro
Zachwycający błysk słońca
W  bezmotylej pustce
Forpoczta ciepłego szczęścia
Co dla ciebie
Nie nadejdzie


28 lut 2025

Wraz z tarczą słońca
Wynurzali się 
Z jaskiń
Chat
Namiotów

Wyruszali
Na pole
Na bitwę
Do lasu

A potem
Przy córze Księżyca
Przelewali w śpiew
To, czego nie umieli spakować
Do worków
Koszy
Trumien



25 lut 2025

Jeszcze biegnę do ciebie Mamo
Jeszcze obijam kolanka 
Wywracając się
Ale w jakiejś suchej mgle
Jeszcze czekam Tato
Ze złamanym sercem
Wśród ciemnej samotności
Ale nie widzę twych rąk
Tylko ból jeszcze szepcze…
Byli

24 lut 2025

Mojry

W wolnej chwili
Której przecież nie mają
Albo nie istnieje
Bo ani co wolność
Ani co chwila
Nikt nie wie
Wybrały się do pasmanterii
Stoją przed gablotką
Pełną gotowych żywotów
Piękne - myślą
I zachciało im się wrócić do pracy
Kupiły tylko igielnik
W kształcie
Kuli ziemskiej
Melancholia to nie
Sen
Nie spokój
Ona jest poza czasem
Obojętna na niego
Nie czekanie
Nie smutek
To strzała wypuszczona
Z łuku
Modląca się 
Aby
Nie dotrzeć
Do celu

Niewesołe miasteczko

Tuż za skwerem
Gdzie drzewa miast żywicy
Wypłakują światełka
Ulica w prawo
W mrok
Strzelnica papierowych kwiatów
Dalej obrotowa szubienica
Z prawdziwą symulacją radości
I witryny krzywych luster
I Pałac smaku
Imienia Zbigniewa Herberta

16 lut 2025

Słowa płatki śniegu
Są delikatne
Dzieci wiedzą
Są świetlistymi gwiazdkami
Jak czasem
U wróżych różdżek
Opadają w formie 
Deszczu
I na twarzach zmieniają się
W wiersze
Gdy skapną z rzęs
I opuszków palców
Zbierają się z strumienie opowiadań
Ale wtedy są już zdaniami
I eposów rzek
Lecz nie ma w nich już słów
Nie są płatkami śniegu


20 sty 2025

Narada

Wróżek coś dziś nie widać
Siedząc na gałęziach zimowych drzew
Nie sypią sobie wzajemnie 
Lśniącego pyłu na głowy
O tak, dla zabawy
Nie ślizgają się na zamarzniętych sadzawkach
Idąc w zakłady, której, przy wywrotce
Nie spadnie z głowy diadem
Nie organizują wojen na śnieżki
Latając na swoich motylich skrzydłach
Która którą strąci na ziemię
Nie lepią bałwanków
Wtykając im miotły w bok
Ożywiając, i śmiejąc się 
Jakie one nie ruchawe
I nie latają wśród 
Olbrzymich płatków
Pod niebem
Przekomarzając się
Której ładniej ze śniegiem
Na rzęsach...
Nawet nie otulają
Bajkowych róż słomą...

Dzisiaj nie...
Dzisiaj mają zebranie
I milczą nastroszone
Bo zabrakło drew do kominka
I to nic, że każda może je wyczarować
Ale nie, bo nie...

19 sty 2025

Wróżba zakochanego ślusarza

Na cienistej kwietnej polanie
Przy rześkim strumieniu
Kocha, lubi, szanuje
Nie chce, nie dba, żartuje
Rzewnie szeleściły
Zrywane kleszczami
Paznokcie




Nie odpiszę
Nie dokupię papieru do drukarki
Nie przeczytam zaplanowanego tekstu
Nie wysłucham przypomnianej piosenki
Nie zrealizuję biletów
Nie wrócę ze spaceru
Z pracy
Ze szpitala
Nie zdołam przejść przez jezdnię
Dojechać
Doczekać
Dotęsknić

15 sty 2025

Dzień, w którym zgasną reklamy

Reklamy zgasną ostatnie
To pewne
Nie będzie już energii
Dla ratowania serca
A one będą w oczach błyszczeć
Jak powidoki atomowego grzyba
Będą...
Sowicie opłacone z góry

Choć marzę, że nie
Że dawno ich już nie będzie
Gdy trawa nie zrani
Przywykłych stóp
A najsmaczniejszym napojem
Będzie woda


Chwila niesamotności

Ciepły złoty deszcz na Danae
Światło biegnące przez pryzmat
Ku tęczy
Rzęsy zmieniające się w skrzydła motyla
Powieki w sowi puch
Źrenice kosmos
Fala obmywająca stopy
I śnieg jak 
Brama-most

Nad grobem

Pod spodem trwa normalne
Życie
Tutaj stoję
Patrzę
Myślę, że jestem
Tam nie ma wątpliwości
Tutaj czas się załamuje
Tęskniąc za przestrzenią
Tam płynie podziemną
Nie do końca
Rzeką metaforyczną
Tutaj uczą się stąpać
W marzeniach
By zstąpić za horyzont
Którego jedynym warunkiem
Bezwarunkowość
Klękam z ustami przy ziemi
Całuję chłopca
Który mnie wyprzedził

6 sty 2025

Ból jako zjawisko fizyczne

Ma stan skupienia ulotny
A stały 
Nie rozpuszcza się 
W cieczy łez i krwi
W próżni rozprzestrzenia się szybko
Napotykając ludzkie białko
Z trudem przenika
Przez nie na wskroś
Wchodzi w reakcję łańcuchową
W sercu
W obecności niektórych substratów
Zwiększa objętość powodując rozległe korozje

Trakt

Nie ma tu jeszcze ludzi
Nie zjawili się
Albo bali zagrać
A ulica biegnie przed siebie
Zaczyna się od lisiej łapy
Od wnyku
Skowytu i krwi
Przez głód i pragnienie
Zmęczona po moście
Przeskakuje rzekę
Wybrukowana kocimi łbami
Tylko dzieciom zawdzięczającym
Swą metaforyczność
Gładko wbija się ostrołukiem w mur
Ozdobiony 
Kawałkami tkanin 
Włosów
Naskórka
I mięśni
A już za nim do ogrodu
Gdzie karuzela
Nadziei i modlitw
Radośnie skrzypi
W takt nieodległych bębnów i trąb
Więc sama sobą zdzwiona
W tanecznym pląsie
Chwieje się i waha
I zawija całkiem zgrabnym krawężnikiem
Ku rynkowi
By wśród cieni przekupek i skazańców
Nie znikając zniknąć
Zawrócić nie uciekając
Porywając puste kielichy i buty
Odpadłe sztukaterie
Strupy
Prowadzić gubiąc



5 sty 2025

Bałwanek

Pachnie śniegiem, bzem i ciałem
Wygląda jak małe przejście w murze
Ale jest zajęte bielistością
Próbą materializacji światła
Które zamieni go w morze
Tymczasem małe rączki
Formują zamarznięte łzy w kryształowe kule
Zupełnie nie potrafiąc określić
Gdzie umieścić oczy



Każdy krok
Każdy gest
Każda chwila
Jak gałązka
Co można ją złamać

Każdy uśmiech
Każde słowo
Każda łza
Jak strumień
Może poić korzenie

Przytulam twarz
Do ziemi i słucham
Jak jej grudki
Dają nadzieję
Pąkom
Spojrzeniom