27 lut 2011

Kościół?

Coraz częściej dociera do mnie fakt, albo też zwiduje mi się fakt, że nasze kochane kościoły chrześcijańskie, to nie żadne kościoły, a jedynie odłamy jednego Kościoła. Prawdą jest, iż elity tych odłamów zrobiły wiele, alby przypisać sobie unikatowość i hiperbliski związek z Jezusem historycznym. Rzeczywistość wydaje się jednak i smutniejsza, bo trudno zagłuszyć mi w sobie zażenowanie postawami chrzescijańskich oficjeli od dwu tysięcy lat, kiedy to nasz Zbawiciel ufundował cudowną przestrzeń Miłości; i radośniejsza- bo rany zostały zadane jakby powierzchownie, niewprawnymi rękami kiepskich szermierzy i unaczyniona tkanka Kościoła pozostaje żywa. I nie przeszkodzi temu, ani wiara, czy niewiara w Niepokalane poczęcie, ani wiara w transsubstancjację, czy konsubstancjację, bo są to tylko nasze krzywe ramki dla najgłębszej prawdy, że Bóg w każdej chwili kocha nas miłością głębszą niż jest w stanie wyrazić najbardziej wzniosły dogmat.