28 gru 2023

W swej skorupce
Uskrzydlonej
Katatoniczna biedronka
Nikt nie wie, czy żyje
Czy w takt bolera
Otwiera wewnętrzne skrzydła
Latem pełna uroku
Zimą już nie wszystkim się podoba
Jej ostentacyjne kropki
Kruszeją od mrozu
Punkt po punkcie
Marzenie po marzeniu

27 gru 2023

Boże narodzenie 2023

***

Jeszcze nie urodzony
Ale poczęty
Choć dopiero pływa w probówce
Już przez wielu odrzucony
I kolor oczu ma już
Nie wiadomo jak piękny
I też rodzice szukać go będą
A rozumieć - nie
I tylko bracia nie pouczą go
Że chyba zwariował
A szkoda

***

Przyszli trzej królowie
Z oddziałem pastuszków i psów
Jeden z królów wykonał gest
Pastuszkowie wbiegli do chaty
Wywlekli Maryję i Józefa
Wszystko przeszukali
Złota nie było
Przyłożył do słomianego dachu kadzidło
Drugi król
A on został w środku
Ona wrzeszczała
Więc trzeci wykonał gest
I już milczała
I Józef milczał
Wrócili inną drogą

***

Znowu nic
Zawroty głowy
Wymioty
Krwawienie
A przecież to z Ducha było
Z modlitwy
Z miłości
Ja nie rozumiem
Żłóbek był taki gotowy
Śpioszki, kocyki...
Wielkie dzieła
Chorzy do uzdrowienia
I nawet krzyż




20 gru 2023

TRZY STARE KOBIETY


Zakonnica

W grudniowym deszczu
Zgrabiałe dłonie 
Zgarbione istnienie
Więc strach może być uśmiechnięty
Pod habitem życie zmarszczone już
I zmarszczone jej dziecko-Bóg
Raczkuje żwawo
Po miękkim dywanie
Marzeń


Pani bez ręki

Tak, pamiętam
Miały być skrzydła
Już wyobrażałam
Jak będę go nimi otaczać
Jednak
Przytula bark do szyby
Teraz to skrzydło okna
I widok na parking i park


Stara pijaczka

Już nie chcę ciepła Frans
Maluj jak jest
Ile bólu wleję
Namaluj jak bielę kryzy
Na tyle starcza sił
A zresztą jak uważasz
Przecież nie płaczę





19 gru 2023

Przyzwyczaić wzrok...
Nie chcę
Kiedy jest ciemno
Niech tak będzie
Przyzwyczaić słuch...
Żeby szumiało, zamiast krzyczeć...
Żeby baśń była nagłówkiem gazety
Przyzwyczaić węch...
Żeby skóra
Była biblioteczną kartą
Przyzwyczaić dotyk…
Podać na przywitanie dłoń
Dłoń… nic więcej…
Nie



Brodziłem w oceanie życia
Cóż za nieostrożność
Zamiast lepić zamki na plaży
Wydobywam perły

18 gru 2023

Nocny stukot pikseli

Spragniony lśniącym ekranem
I światem zmniejszonym na nim
Bezwiednie kursorem...
Czy to tu?
Tędy?
A czy można inaczej?
To przecięcie dróg
Blisko
Choć na ekranie 
Tędy krok po kroku
A tu jakieś rżysko
Po płaskim ekranie pod górę
Potem w dół
Prosto
Nad stawem
Przez słońce deszcz przez śnieg
Jak zaczarowana dorożka
Jak pikseli w głowie tęskny bieg

16 gru 2023

"Wszystko" nie znaczy - nic
Etymologiczną bezradność
Domek z czułego piernika
Czerwone trzewiki pragnienia
Ziarna maku zaskoczenia pośród soczewicy codzienności
Warkocze poznania i łzy rozumienia




4 gru 2023

Dylematy poznania

Na prostym chodniku
Śnieg
Na śniegu - ścieżka
Wydeptana krzywo
A jeśli to ma sens...
Jeśli chodnik prosty
Jest opresją
A dziedziną prawdziwą
Dygresja
Jeśli pijany krok
Emerycki wzrok
Prowadzą prawdziwiej
Niż poziomica
I dalmierz
Lepiej nie udawać, że ma się siłę
Gdy nie ma się siły, żeby udawać

Troja na ludowo

Już ci stają trzy boginie
Każda strojna w piękne linie
Każda na kompliment łasa
Zapytują się Parysa
Czyje najśliczniejsze rysy
Oj ci, oj ci! Oj ci, oj ci!
Czyje najśliczniejsze rysy

Biedny Parys lipie okiem
Każdy wybór jest wyrokiem
Już wybrana Afrodyta
Już młodzieniec chyłkiem czmycha
Jednak, gdzie jest Sparta - pyta
Oj ci, oj ci! Oj ci, oj ci!
Jednak, gdzie jest Sparta - pyta

A Trojanie bronie białe
Mięśnie twarde niby skały
Skrzynie pełne złota i brązów
Na błoniach achajskich obozów
Na kobiecych buźkach dąsów
Oj ci, oj ci! Oj ci, oj ci!
Na kobiecych buźkach dąsów



Barbara

Albo gdyby życie 
Zamknąć 
Opisać
Nazwać
Uniesieniem w uśmiechu
Kącików oczu
Nad sobą samą

28 lis 2023

Żyletka

Jakaż jest czuła
Milimetr po milimetrze
Na skórze tak dziś zbytecznej
Łagodna choć zdecydowana
Od ucha do szczęki i niżej
Odchylam głowę
By mogła pieścić szyję
Po policzku do brody
Z prędkością łzy
I ja pod skórą
W krwioobiegu tęsknoty

27 lis 2023

A byłem
Myśli płynęły
Gdzieś między dzieciństwem
A pustymi dłońmi
Chyba płakałem
Tak, uczyłem się płakać
Gdy ktoś całował
Rozdeptanego motyla
W poszarpanych skrzydłach
Widziałem życie
Więc chyba czułem
Ból który pozostał
Z motyla zmienionego w ikonę
Z krzyku skalpowanego
A-moll
Czy jestem
Gdy słony wiatr wypłukuje
Resztki skał spod palców
I lecę
Z pustymi rękami
Ku śmierci


20 lis 2023

Słona kurtyna
Rozciągnięta między ogniem kulis
A oczekiwaniem foteli widowni
Bileterki wypatrujące wichru
Szatniarze i maszyniści
Zanurzeni po kolana
W rzece, do której wstępują co wieczór
I światło tam i tu
Wydobywające słowa
Z mroku milczenia
A potem bukiety emocji
Ukłony zrozumienia
Szum chciwych oczu
I kurtyna

14 lis 2023

Jednak istnieje dziecko idealne
Ma 5 lat
Okularki i blond kucyk
Jest wesołe i ciekawe świata
Rozmowne i otwarte
Uważa, że nie umie mówić
Lokomotywa
Ale umie
A jutro idzie do szpitala
Na badania
Serduszka
Na porannym niebie
Słońce wręcza mi
Chmury
Będzie się nimi bawiło
Ze mną
Cały dzień
W głębokie światłocienie
W niespieszne wędrowanie
W gwaltowne zaciemnienie
A ja bedę myślał, że
To one zasłaniają
Je

6 lis 2023

Najpiękniejszy front na świecie

Na najpiękniejszy front na świecie
Żołnierze przyszli wyciągnąć ku sobie dłonie
Wodzowie rozkazują pertraktować
Każdą kwestię
Białe flagi jak lilie
Zdobią pole niedoszłej bitwy
A gońcy roznoszą
Nadzieję
Zamiast krwi
Za załzawioną szybą
Twój brak z powściągliwym wdziękiem
Filiżankę podnosi do ust
Z cichą fascynacją
Przygląda się temu
Pustka po mnie

Wydruk 3D

Drukowanie odbywa się w dosyć wysokiej temperaturze
Najlepiej pracować w okularach ochronnych i rękawicach
Jeśli to możliwe, podobne wyposażenie powinien posiadać
Drukowany
Stopy uważa się za jeden z kluczowych elementów, od ich wykonania zależy ogólna stabilność człowieka...Niemniej początkujący konstruktorzy i poczatkujący ludzie miewają z tą częścią ciała niemałe problemy. Stopy są wykonywane zbyt szybko i niedbale, a pierwsze kroki na jeszcze gorących stopach kończą wywrotkami i zwichnięciami, co jeszcze potęguje i tak już niemały naturalny ból powodowany przez wysoką temperaturę. 
Po stopach przychodzi czas na łydki. 
Wykonanie ich jest dosyć proste, niemniej należy nadać im odpowiednią gęstość, a to dlatego, że są odpowiedzialne za podskoki z radości, na które należy przygotować naszego człowieka... 
Wszak chcemy, aby cieszył się swoim plastikowym, ale jednak - życiem. Pamiętając więc o obróbce gęstego materiału zadbajmy o dobranie odpowiedniej temperatury i odpowiedniej odporności na ból przy kształtowaniu umiejętności cieszenia się.
Uda i kolana pozwolą naszej konstrukcji na minimalizację traumy kiedy spadnie, lub ktoś ją rzuci, ale także zapewnią odpowiednią prędkość przy pościgu lub ucieczce... Firmy prześcigają się w produkcji tworzywa pozwalającego na optymalizację wszystkich tych funkcji, należy jednak pamiętać, że półśrodki nigdy nie są idealne, kierujmy się więc myślą, że nasz człowiek będzie albo dobrze biegał, albo dobrze spadał... Sam człowiek, także raczej nie powinien mieć złudzeń.
Nie ma także prostej zależności między kolejną drukowaną częścią, pośladkami, a predyspozycjami ud i kolan. Ostateczną formę otrzyma zaś w trakcie używania, dlatego z punktu widzenia twórcy może pozostać formą z pogranicza prefabrykatu i ostatecznej wersji, a z perspektywy człowieka pewnym przerywnikiem w bólu bycia drukowanym, gdyż z podanych powyżej przyczyn, temperatura druku może być niższa, za to pewność późniejszego bólu wyższa.
Dochodząc do tematu druku tułowia, warto zaznaczyć, iż to druga strefa, przy której nasza konstrukcja może się zdeformować, a nawet zniweczyć, a życie człowieka z banalnych przyczyn lec w gruzach. Kiedy drukuje się zatem tę larwę zakończoną głową i kończynami, należy zwrócić uwagę, żeby w środku zmieściło się drugie, albo taka wielość różnych substancji, iż grozić może pęknięcie... Materiał powinno się więc stosować elastyczny, tak aby cierpiał jak najmniej, zwłaszcza, że z powodów osobistych, biologicznych i społecznych ból z tułowiem będzie nieodłącznie związany. Druk może za to z powodzeniem o tej części zapomnieć, gdyż jego panowanie nad nią jest czysto umowne.
Od góry, czy też z przodu, tułów zakończony jest rękami i głową.
Ręce pełnią rolę istotną, bo chwytną. Bez niej nasz człowiek, będzie w dużej mierze pozbawiony możliwości działania, natomiast złośliwi fachowcy dodają, że także złudzeń z tych działań płynących. Drukujmy je najlepiej nie za duże, niech objęcia będą symboliczne, a dłonie wyciągnięte w błaganiu dyskretne.
Teraz została nam już tylko głowa. Jeśli dotarliśmy do tego miejsca, a nasz ludzik jest stabilny - mogą uspokoić się wszyscy poczatkujący drukarze: głowa nie jest trudnym elementem druku. Trzeba pamiętać głównie o tym, żeby była obła, wystarczy to, żeby z punktu widzenia psychologii pełniła swoją funkcję. Wśród praktycznych rad warto zaznaczyć funkcjonalność oczu umieszczonych z tyłu czaszki, aby człowiek nie musiał zbytecznie odwracać wzroku, a cała głowa niech ma możliwość obracać się o 360 stopni... Człowiek nie będzie miał wtedy potrzeby odwracać się na pięcie, żeby odejść, wystarczy że odwróci (ależ nadmiarowość tego słowa) głowę, a oczy będą w takich sytuacjach godnie spoglądać na opuszczanego. Od strony technicznej postarajmy się głowę wykonywać z materiałów podatnych na obróbkę w niskich temperaturach. Głowa to nawet u człowieka z drukarki część bardzo delikatna i druk będzie związany z dużym bólem.
Przed drukowaniem dużego człowieka spróbujmy zawsze swoich sił na mniejszych modelach, zaoszczędzi to nam materiału, a człowiekowi wrażenia, że zawsze jest nie skończony i pełen usterek.

2 lis 2023

Praktyka i teoria

Kocz potoczył się gładko
Po wybojach naszej wsi
Hrabina i hrabia
Nie posiadali się zachwytu
Nad sprawnością ekonomowego
Bata
I faktycznie
My też byliśmy dla niego
Pełni szacunku
Chociaż, czy rozumiemy szacunek...
Wciągnęli cumy oczu 
Wyruszyli z portu, którego nie ma
Do nieznanych nieistniejących krain
Z pustego morza nabierali wody
By myć spocone ciała
Wsłuchując się
W dźwięki wiolonczelowych sonat
Wiedzeni milionem nieznanych gwiazd
Latami płynęli do lądu
Który był marzeniem
Wznosili się na grzbiety fal
Wysokich jak ich pragnienie
Spadali w przepaście głębokie
Jak ich głosy przy wiosłach
A gdy już weszli na mieliznę
I okręt przechylił się niebezpiecznie
Bali się poczuć stopami grunt
Więc śpiewali tylko pieśni
O wschodzie słońca i o zachodzie
A w pobrzeżnych krzewach 
Kobiety co od lat modliły się o mężczyzn
Trzęsły liśćmi swoich ciał
Nucąc o północy i południu
O mężczyznach odważnych i tęskniących





23 paź 2023

Danae

Brała właśnie prysznic
Kabina, jak cela z brązu
Żadnego westchnienia
Żadnej łzy
Płomienia w oku
Bezwiednie
Gąbką
Kokietuje boga
A Zeus, jak to bóg...
Przez ścianę spiżową
I już przy niej
Na niej
W niej
Pieszczoty - strugi wody
W sól
W wirze
W głąb
Od palców stóp po uszy
Pocałunki jak wodospad
Od piersi po łono
Co przypiera ją do ściany
I stopiona już ściana
Ciałem omdlałym Danae
Więc unosi ją w dłoniach
Do łoża
I roztapia się deszczem
W każdym atomie jej ciała

22 paź 2023

Unisono

Widziałem nad ranem zorzę
Wstążki jak smyczki
Szumiały moim namiotem
Na bezchmurnym niebie
Głębokie zatoki granatu
Obmywane rytmicznymi falami gwiazd
Ustępowały o świcie błękitowi
Twych oczu
Gdy dłonie rozwiązywały supły 
Szałasu utkanego z mego ciała
Jakbyś obnażała świat
A kulisy wyobraźni
Rozpadały się w melodii
Słońca

 

21 paź 2023

Samoświadomość

Co to ma być na tej ścianie?
Wyciągam rękę
I to wyciąga
Pochylam głowę
I to pochyla
Podskakuję
I to podskakuje
Kucam
To też
Przez chwilę
Wydawało mi się
Że 
To ja
Ale
Staram się być groźny
A to się śmieje
Otwieram usta
To nadstawia uszu
Więc zacząłem wątpić
Ale kiedy się odwróciłem
By odejść
Zrobiło smutną minę
I zrozumiałem
Że to jednak
Ja

8 paź 2023

Selene

Nie budź się kochany
Sen nad tobą, pod tobą i w tobie
Sen jest tak dobry
I Endymionie, nie rani

Przybiegnę w słowików porze
Pośród nieba granatowych włosów
Jasne skłonię oblicze
Obsypię pocałunków zorzą

Tylko nie myśl, nie czuj już więcej
Bo cóż możesz mi ofiarować
Ponad świata tego zwyczajność
I ponad człowiecze ręce

6 paź 2023

A gdyby jutro
Zastąpić dzisiaj
Filiżankę umytą łzami
Wypełnić aromatem kawy
"Kiedy" zamienić w smacznego
Lęk uspokoić
W kołysce czułości
Płatkami róży obłożyć
Rany po jej kolcach
I kroki przejść
Których wciąż brakuje
Po długiej krawędzi
Dachu słowa rozumiem
Lecz dzisiaj po prostu chce być krótko
I zawsze chce przechodzić w jutro
Jakby chciało pozwalać się winić
Za nasze gesty, których nie umiemy uczynić

2 paź 2023

Szept
Szum jesiennych liści
W bezwietrzny dzień
Wzrok zapatrzony w przyszłość
Szeptem
Między niewidocznymi łzami
Perły niepewności
(Naszyjnik?)
Jakby wstydziły się podobieństwa
Do słońca

Szeptem
Spogląda 
Na pomarańczę toczącą się za widnokres
Na wyciągniętą dłoń
Spada babie lato
Czasu
Więc całuje je
Drżącymi ustani
Szeptem
Stań się

Linoskoczek

Na linie bólu jest stabilnie
Wiatr słabości
Wieje ciepło 
Można mieć bose serce
A lina nie rani
Nad przepaścią odrzucenia
Iść po niej
Jak mostem
Między brzegami skał rozumienia
Progami otwartych drzwi
Skrzydłami dłoni
Wczepiać się w pewność


1 paź 2023

Lukrecja Rembrandta

Zdarta szata
Zdarta kurtyna prawdy
Już tylko krew
Twą nagością
Dziecięce usta 
Obrzękłe od płaczu
I sznur
Zakończony pustką
Jak dzisiaj 
Lukrecjo

28 wrz 2023

Jaskinia platońska

Na ścianie jaskini cienie tańczą zgrabnie
A  obrazu naprzeciw patrzą niewolnicy
Zebrani celem kochania z całej okolicy
Czekają aż zaćma chuci od oczu im spadnie

Na chropawym granicie igra para śliczna
Cienie się muskają, całują, ściskają
Do ust winne grona wzajemnie podają
Aż tchem zapartym ktoś szepnął: to miłość platoniczna


24 wrz 2023

Wiosną drzewo
Szeptało do ptaka
Nie wij w mych gałęziach gniazda
Złamią się z zimna kiedyś

Szałas z łozy
Dawał odpór wiatrowi
Nie przedrzesz się 
Przez me głazy

Na pojedynek
Słowa serce wyzywały
Nas jest wiele
Chodź, walcz z nami

21 wrz 2023

Adam

Sięgnij kochana do tej gałęzi
Niech zobaczę twoje ciało
Rozciągnięte między
Niebem i ziemią
Jak tęczę
Nad mokrą po deszczu łąką
Kucnij miła
Do tego jabłka
Dojrzałego, co leży
Wśród traw
Twojego łona
Niech zobaczę arabeskę Twych krągłości
I zapłonę jak krzew
Sięgnij piękna
W zanadrze
Po to jabłko
Co bije ciepło pod twymi żebrami
Niech je ucałuję
I utonę w nim
Jak w falach potopu
Jabłka, które chciałaś mi dać 
Nie dawaj
Już nic więcej wiedzieć nie chcę
Na ułamek sekundy
Skalna dłoń
Zawisa nad bębnem
Ludzkich emocji
Jeszcze nie wie
W jakim rytmie
Uderzyć
Wyzwalając
Krótki i wysoki krzyk kobiet
Czy barytonową bezbronność mężczyzn
Jeszcze tysiące palców
Nie potoczyły się
W dół doliny
Ale melodia 
Zawodzącej harfy
Trwa w ułożeniu palców
A dźwięki płyną wszystkie jednocześnie
I nie pozwalają dostrzec
Niuansów
Różnic
Rozdźwięków

17 wrz 2023

Na płyciźnie strumienia
Dryfuje niewielka rybka
Lekko wygięty ogon
Jakby filuternie
Leży na plecach
Chyba odpoczywa
Jedną płetwę skrzelową
Zalożyła na brzuch
Jak starszy pan na ławce
Opala się chyba
Czyli można być
Śmiesznym, choć martwym

Telegram

Otrzymałem telegram od życia
Najdelikatniejszy pergamin
Pachnący kwiatami
O świcie 
Przy górskim strumieniu
Otwieram go drżącymi dłońmi
Nie jesteś człowiekiem - stop
Nie udawaj - stop
Opieram się na przednich kończynach
Zanurzam pysk w wodzie
Jest smaczna

15 wrz 2023

Kruche nitki skrzydeł 

Zatrzymane w pół oddechu 
Ulotny gest na zawsze 
Odziany w formę

Spojrzenie 

Tak samo zalotne

Tysiące lat

Zakrzepłe pragnienia

Emocje jak chmury

Na iluzjonistycznych freskach

Czułość, którą nalałam

Kochanemu

Bo miłość

Jak bursztyn

Oddała mnie

Bezbronnie

Zatrzymała pewnie

W niepewności

14 wrz 2023

Eskimosi

Niełatwe ich życie
Tysiąc słów na śnieg
A na czułość
Tylko iglo
Radosne twarze wtulone
W futra
W lęku
Przed wiatrem i miłością
Łzy mimowolnie
Zagubione wśród płonących
Płatków słońca
Chcą czasem mówić
Ale krótki dzień
Ucina słowa
Jak focze płetwy
Tylko nosy
Przez mgnienie 
Wciągną
Bliski zapach
A nogi już w bezmiernej pustce
I ciszy
Więc ze wstydem 
Futrzaną rękawicą tożsamości wskazują
Świeżo spadły śnieg
Choć znają jego tysiąc nazw

31 sie 2023

Polska

Ta łąka jest wielka jak świat
Mówią pasterze
Kiedy tutaj jest zima
Na drugim końcu
Już jesień
Ogrzewa gości
Popołudniowym słońcem
Tutaj jako brzdąc
Zakopałem ptaka
I płakałem, że tak niedaleko
Jest zima
Tutaj zrywałem dla mamy kwiaty
I wiedziałem, że nigdzie piękniejszych nie ma
I chociaż na koniec wakacji
Wydawało mi się niesprawiedliwe
Ze gdzie indziej na dzieci dopiero czeka błękit morza
To nigdy bym nie zamienił
Siniaków obitych wśród nierównych bruzd mojej łąki
A teraz, kiedy jesienią kładę się na liściach opadłych z pobliskich drzew
Wiem, że nie ma cieplejszych liści
Choćby na drugim końcu dzieciaki
Dopiero zaczynały
Żyć
Kiedy w tańcu dotykasz wody stopami
Okręgi drobnych fal przenikają 
Do mej głowy
Układając się w liście drzew
Poruszające gałęziami
I mierzwione wiatrem trawy łąk
A potem wracają
Pieszcząc stopy
Wzorami nut
Co tylko dla Ciebie istnieją
By napinać ciało
Jak struny wiolonczeli
I sercem, jak smyczkiem
Od lęku do brawury
Malować harmonię
Nieuchwytną w słowach

25 sie 2023

Zacinajcie zady do krwi
Niech baty świszcza z grzmotami
Przez las ciemności i wycie wiatru
Przez półświt stogów w polach
Rozpiętych na żerdziach
Niech  ciemność moja się miesza
Z pyłem w oczach
Kibitka niech trzeszczy od zaschniętej krwi
Bo jadę ostatni raz
Nie widząc swej twarzy wśród błyskawic
Na śmierć
Miłość jest jak tlen
Dostaje się do serc w tajemniczy sposób
Wędruje po całym ciele
Wymienia się ją z otoczeniem




20 sie 2023

Gdyby mgła
Była snem
I można by
W nią iść
Bez końca
Błądzić
I wracać
Do miejsc
O nowym znaczeniu
Nic nie wiedząc
Być odkrywcą
Własnej niewiedzy
I zapadać się w nią
Jak w poduszkę
Z wierzchołka drzewa 
Widać
Księżyc goni Słońce
Ono chce już skryć się za morzem
Zanurzyć w spokoju
A on podchodzi blisko ziemi
I żeby je ośmielić
I udaje jarzębinę
Więc ono też na chwilę czerwienieje
Przygasa, żeby go nie zawstydzać
I zasypia wśród owoców


Autoportret z Saskią

Szklanka szczęścia jeszcze wypełniona
Jowialny uśmiech zaprawiony piwem 
Naprzeciw jej badawczego mądrego spojrzenia
Patrzy na siebie
I ona patrzy na niego
Paradne mankiety okalające jej drobną talię
Filisterska czapa i delikatna opaska w skromnym upięciu
Siermiężne pożądanie i czuła uległość
A mimo to, ufnie spoczywa na jego kolanach


I każde pociągnięcie pędzla
Jak zdziwienie pełne oddania



12 sie 2023

Ankieta idealna

Zagadnienia są absolutnie logiczne
Wyniki niemożliwe do opisania
Na pytania zamknięte
Nie uda się udzielić jednoznacznej odpowiedzi
I ile by nie było odpowiedzi
Pytania zawsze zostaną otwarte
Jakby pióra ptaka oblepione mokrym piaskiem
Owinięte szyje obolałe lotem
Czworo oczu zmrużonych od soli
Szpony szukające chwytu w wodzie
Serca wbite w siebie miłośnie
Skóra ciepła pragnieniem
I wiatr targający skrzydła do lotu
Skrzydła, co otulają przed burzą się
Wzajemnie
A odkrywają niewiedzę
W czułej ciszy wnętrza ciał
Czekając
Na ocean
Przed nim

Marzenia kolczyka

Być częścią ucha
Słyszeć
Być częścią ciała
Czuć
Być częścią tętna
Żyć

11 sie 2023

Z twardych kamyków
Powstaje coś miękkiego
Z poziomu ziemi
Przypomina malarstwo
Miękki pędzel próbuje
Swoich sił
W twardej rzeczywistości
Nanosząc łzę farby
Łzę bardziej przypomina
Szkiełko, jakby ta twardość
Jakoś współbrzmiała ze szklistością
Albo ból był przeźroczysty
Jednak czy to jedno szkiełko
Czy sto...
Trudno określić z ziemi
Można wznieść się
I próbować
Sumować i dzielić
Swoją twarz
Tłukę lustro
Krwawiącymi palcami
Można ułożyć piękny zachód słońca
Tak
Kamyki to krople
Każdy to rzeczywistość
I każdy to uczucie
Jak z kamyków utkać człowieka
Kiedyś mistrzowie
Kładli kamyki blisko siebie
Jakby czuły
Wzajemną bliskość
A ich krawędzie
Wygładzały się
Stapiały
Znikały
Odsłaniając
Idealne oczy
Milczenie ust
Ja trzymam w dłoni
Kamienną wodę łzy
I kroplę krwi
I nie umiem
Ich zrozumieć
A mozaika
Powstaje
Mimo
Pełna piękna


1 sie 2023

Powstanie Warszawskie - ankieta

To akurat skóra
Spalona miotaczem ognia
Ale jeszcze żywa
Każda spalona komórka
Z zamkniętym w niej bólem
O której ktoś zadecydował
Że ma być spalona
Skóra, która nie wiedzieć, czy jest nią, czy nim
Skóra, która o własnych siłach
Wychodzi z piwnicy
I krzyczy
Czy bycie osobą
Jest podobne
Czy różne do/od
Bycia sobą
A jeśli tak lub nie
To zmęczenie sobą
Męczy osobę
Czy niewiara lub wiara osobie
Skierowana jest na formy obie
Czy jedynie ku sobie
Osobą być może
To stawiać pytania
Kto sobą być może
Lub przypominać sobie
Lub zapominać o sobie

24 lip 2023

Test na siebie

Gdy zapominam
Kim jestem
Stawiam kropkę
Nad "i"
Albo nad i
Jeśli kropka w "i"
Nie spada na żadną stronę
Stoi stabilnie nadając znaczenie
To znaczy, że kradziona
Jeśli spada dowolnie
To moja
Własna
Toczy się
Po ziemi
Aż znika
Wśród ziaren piasku

Modlitwa

Każda nuta
Jak wołanie o deszcz
Każde słowo
Jak dłoń głaszcząca wielbłąda

Stopy wbijają się w piasek
Gdy wojownik skacze
Pył omywa skórę
A jego łzy
Wysuszoną roślinę

Papierówka

Kiedy dojrzała
Mieni się wierszem 
Każe się cieszyć każdą kroplą soku
Jak słowami
Co niektóre
Niewypowiedziane
Pachną latem i szaleństwem
Gryziona nie rozpada się natychmiast
Ale cierpliwie znosi  nacisk zębów
Jak pióra 
Na czerpanym papierze życia
A smakuje jak dzieciństwo
Rwane ciepło
Prosto z drzewa


19 lip 2023

Wenus się nie rodzi
Nie przychodzi 
To morze w swej mądrości
Zmienia postać
Spogląda z łagodnym uśmiechem
Uznając swą decyzję
Jest piękna
Zawstydzona tym
Czym morze
Być nie może
A chciałoby
Urzeczone
Samą sobą

18 lip 2023

Przypływ, wiesz
Nie zabiera poetów
Zabiera tylko wiersze
Poeci siedzą na brzegu
Patrzą w dal i nucą
Piosenki bez słów
Otaczają ramionami
Krągłe biodra kobiet
Chwytają kamienie
Próbują je opisać
Potem rzucają w morze
Swoje serca przywiązane
Do kamieni 
A wrzos schodząc
Ku falom chwyta je
Głaszcze szorstką delikatnością
I szumi 
Łagodnym oddechem
Spełnionej tajemnicy

14 lip 2023

Ballada ze Środkowego Zachodu

Siadaj, rozepnij i napij się jeszcze
Opowiem ci, jak tu przyjechałem
Bo u nas Bóg skąpił deszczu
Tak już dwie szklanki całe

Mówię Ci deszcz nie padał dwa lata
Kłosy jęczmienia były cieńsze i rzadsze
Niż włosy na łbie starszego brata
Padła krowa i życie kończyło się nasze

I nie mów mi, że Twoje życie nie jest słodkie
Białe twoje dłonie i biały na białym karku kołnierz
Kobiety przy tobie gładkie i wiotkie
Napij się słodki chłopcze ochłoniesz

Żona na kolanach błagała, żebym jechał
Dzieci po nocach z głodu szlochały
I nigdy nie znasz losu człowieka
Bo zamknięty ponoć z ziarnie piachu cały

Ruszyłem więc i po telegrafie nad zatokę
Trafiłem a tu raj i otchłań jak w kościele na prerii
Samotny i w brudnej piwnicy mam norę
A za dnia życie psa na wolności więcej daje premii

I nie mów mi, że Twoje życie nie jest słodkie
Białe twoje dłonie i biały na białym karku kołnierz
A w robocie mówią: czy pan może...
Napij się słodki chłopcze ochłoniesz

Pieniądze też telegrafem wracają do żony
Więc wszyscy żyją, choć tyle, rzecz pewna
I resztki gospodarstwa i dom nie stracony
Więc czemu siedzę i whiskey chmury polewam

Córka czynszownika z kościoła w jasnej sukience
Wracała przy niedzieli, torebeczka w dłoni
Parasolka od słońca chroniła ją w drugiej ręce
Jak anioł, a ja patrząc na to cudo płonę

I nie mów mi, że Twoje życie nie jest słodkie
Białe twoje dłonie i biały na białym karku kołnierz
Wejść możesz, gdzie chcesz i wyjść spokojnie potem
Napij się słodki chłopcze ochłoniesz

Panie John zwróciła się do mnie z grzecznością
A nade mną zatoka przetoczyła się cała
Wlewając do serca fale namiętności
Niebem stała mi się jej sukienka biała

I chociaż nie dla mnie jej usta natura stworzyła
I chociaż ojcem jej mogło by mi być dane
To z moimi swe miodne usta w pocałunku stopiła
I wiedziałem, że niczego nie kradnę

I nie mów mi, że Twoje życie nie jest słodkie
Białe twoje dłonie i biały na białym karku kołnierz
Choć oczy twe jakoś się miotają
Napij się słodki chłopcze ochłoniesz

Wieczorem słyszałem, jak ojciec ją bije
Mi bracia przyszli połamali żebra 
I dłonie, potem dowiedziałem się, że nie żyje
I wyłem, długo wyłem do nieba

Jeszcze szklankę, bo chociaż żyję, to jakby trup
I chociaż słyszę, boli mnie dźwięk w uszach
A oczy choć widzą, to od soli, jak soli słup
Me serce zabite, jak we wnyku lis ledwo się rusza

I nie mów mi, że Twoje życie nie jest słodkie
Białe twoje dłonie i biały na białym karku kołnierz
Widzę, chcesz mi powiedzieć swoją historię
Napij się słodki chłopcze ochłoniesz

13 lip 2023

Naśladowanie Chirico

W promieniach zachodzącego słońca
Wyspa zmrużonych oczu
Słońce wyciska łzy
Bezpiecznie - przedwiedzowo
Rozświetla przedwieczorny mrok
Łódka po zatoce łez 
Niesiona słońcem 
Ku wyspie

Bezradny jak stopa

Stopa
Kropla deszczu
Tocząca się po dachu
Do rynny losu
Nieuprawniona metafora
Serca
Posklejanej skarbonki uczuć

Pod tym nagniotkiem 
Jest moje odrzucenie przez ojca
Nigdy go nie usunę
Nie chcę być
Jak on

Spękane pięty
To rozpadłe serce
Dziecka gonionego
Przez rówieśników

Delikatna napięta skóra
Co wygląda jakby miała prysnąć
To ja dzisiaj...

A stopa działa
Asekuruje mnie
I podnosi

Świątynia

W kraju, gdzie dziecko to obcięty paznokieć
Zbudowano świątynię dziecięcej mądrości
Mądrość ta jest jak wielki żółw
Oblepiony niemymi krabami

W głównym ołtarzu
Przedstawiona jako drzewo
W pełni rozkwitu
Chroniące cały naród

Każde nabożeństwo
Ma formę adoracji kołyski
Z której dziecko
Uśmiecha się do mamy

Wierni z rękami pełnymi grzechotek
Podskakują zgodnym rytmem
Intonując z szacunkiem
Nie nie nie


Tryptyk skazanych dzieci

I

Wszystkiego nie da się opowiedzieć
Ale cienie tak
Nad ranem wujek
Akurat pijany
Co roku tam jeździłam na wakacje
Kuzynka spała w drugim łóżku
Było jasno od światła w sieni
Albo duży nieregularny cień
Obserwowałam ten cień
Nic innego
Potem zmalał nad moim łóżkiem
Sam cień
Cień na moim łóżku
Kuzynka płakała
Nie wiem czemu

II

Wsiadłam do auta
On z drugiej strony
Coś mówił po drodze
Słowa jak dźwięk kosiarki
Bolały, ale jakoś bezpiecznie
Tylko duszno było
I mdliło mnie przez to
Ale nie powiedziałam
Bo bałam się, że mnie pogłaszcze
O, już szkoła, pa tatusiu
Chwycił mnie za rękę
Chyba straciłam przytomność

III

Mama chciała, żebym trenował gimnastykę
Jak ona
Też bardzo wcześnie zaczęła
Byłem spocony
Jakaś twarda ręka
Przyciskała mnie do niego
Pachniał trochę jak dziadek
Nienawidzę tego zapachu
A ciągle go czuję
Z szatni już wszyscy wyszli
Powiedziałem jej o tym
Powiedziałem...

10 lip 2023

W malutkim szkiełku
W ziemi
Odbija się pół nieba
Pół w moich oczach
Pół niesiesz w dłoniach
A pół to płynące
Przez nie obłoki
Opatrunki przykładane
Na oczy
Gdy dłoń
Kaleczysz
Szkiełkiem

Noc
Jak Bułat
Zjeżdża do zajezdni
W której naprawiają serca
Włóczymy się po Arbacie
I czytamy
Kartkę papieru
Podpisaną pocałunkiem


2 lip 2023

Gałązki jak palce
Pokryte rosą 
Przebija słońce
Przez rzęsy
Budząc do życia
Błękit nieba
Niepewny jutrzejszej pogody

29 cze 2023

Nad przepaścią
Most ze snu
Aniołek trzymający
Dwójkę dzieci
Mamo po jakiemu on mówi
Po indiańsku
Każdy supeł trzymający kłodę
Jak związane dłonie
Paznokcie wbite z miłości
A jak jest po indiańsku ręka
Wyciągnięta z miłości
O trzeszczących stawach
Ledwie trzymająca węzły
Dłoni w próchninie słoi 
Bucik za bucikiem zsuwający się z nóżki
Gardząc przestrzenią
Więc bose stopy
Po indiańsku
Drzazga po drzazdze
Bo inaczej most ze snu
Niezaspokojony
Wezwie wiatr
Zamieni w żagiel
Przepaść w ocean
Drzazgi w pokład
Aniołka w galion
A dzieci w wiosła
Jak jest wiosło po indiańsku

28 cze 2023

Jak w rotacyjnej celi
Twoje słowa na ścianach
Komory serca
Moje myśli nie zapisane
Powiedziane - kiedy
Nikogo nie ma
Przychodzisz szukasz
Niewidzialny klawisz
Omiata przestrzeń
Do ostatniej kropki
I znowu ciepłe jeszcze
Odciski spojrzeń


27 cze 2023

Krystyna rozmawia z głową Kartezjusza

Drogi Rene
Wykpiłeś się 
Mogłabym powiedzieć
Jak Hamlet
Biedny Rene
Za słaby na szwedzki dwór
Zbyt wielki na szwedzką trumnę
Mogłabym też pewnie jeszcze
Zaczerpnąć z tej czaszki
Ale wolałeś umrzeć
Ech, ci filozofowie
I już nie dowiem się
Czym była dla ciebie
Miłość


22 cze 2023

Poranek pająka

Tego dnia rano wstałem
Normalne, rutynowe czynności
Naprawa sieci, owijanie much
Pohuśtanie się nad światem
Obmycie jaj w kropli deszczu
Nic nie wiedziałem o tym,
Że to najpiękniejszy dzień w moim życiu
Choć ostatni
Ludzka forma
Larwa wycelowana w słońce

Caravaggio maluje Muzykantów

Kto uczynił tę dłoń
Tak przetapiającą się w muzykę
Palce niewiele słabsze od strun
A w słodkim bezwstydzie biegnące
Po skorupie lutni
Oczy czerpiące z nieznanych
Krain klucze i akordy
Pasaże i stuletnie pauzy
Opuszki strącające łzy
Wraz z winnymi gronami
Skąd niezawiniona harmonia
Rozognionego serca
Zaczekaj
Już chwytam skrzypce
Może zrozumiem
Rosa na trawie
Zieleń w jeziorze
Deszcz na ławce
Rozprysk fontanny
Łza w wierszu
Kostka w szklance wódki
Błękit oceanu
Szron w oknie
Chłód w wannie
Bryzg kałuży
Życie z konewki
Szum rzeki
Orzeźwienie w karafce
Ma słonawy smak



19 cze 2023

Wróżki i głupek

Każde słowo to perła lub diament
Ale ja wioskowy głupek
Co na gościńcu zbudowałem chatę
Z uścisków i gestów

W  błotnistą wiosnę wśród kwiatów nad drogą
Po kolana w mule 
Wyszukuję zagubionych guzików 
Poległych łagodnie mundurów

Jak rozumieć ma diament i perłę
Dłoń nawykła do prochu
Jak usłyszeć ciszę morskiej głębiny
Ucho szarpane bezpańskim ujadaniem

Jak napoić
Gdy wodę czerpię z kałuż 


18 cze 2023

Każde źdźbło
Kładzie się
Podobno policzone
I wstaje w niewiadomym rytmie
A obok tysiące innych źdźbeł
Algorytm padania nieznany
Algorytm wstawania niejasny
Przygnieciony do ziemi
Wzniesiony do nieba
Układam się w mozaikę
Której nie rozumiem
Tajemniczo trwałą rozsypankę
Z żywych traw
Pieszczonych 
Przez wiatr
Smaganą
Łąkę

Obecność

Niewidoczny wiatr łagodnie napierający
Idziemy
Słońce obrażone za chmurami
Rzęs
Tęczówki pełne nieba
Przed burzą
I ja znowu bez parasola
I bez słów
Kąpię się w bolesnej błogości
Ulewy obecności

Opuszczenie

Na sali pełnej śmiechu i powagi
Spojrzeń biegnących przez ściany w dal
Gestów zarysowanych tuszem niespełnienia
Żywe gorące serce
Którego nie umiem unieść
Przepalające krzesło i stropy
Zanurzające się przede mną
W głąb ziemi

14 cze 2023

Latający dywan

Raz mrówka
Co niosła spory liść
Pomyślała
Że poleciałaby dziś

A dywan
Co skurzony w roli
Marudził
Ze go stanie boli

I mrówka
Krok wstąpiła w niego
Spotkanie
Lot do nieba błękitnego

13 cze 2023

Koronczarka

Twe delikatne szydła i popychacze
Przebijają czarny aksamit
Krew i woda
Lekkimi nićmi spływa
Na obrus świata
Moje ciało
Staje się nie moje
Jak płótno, na którym prawda 
Staje się rzeczywistością
A twoje dłonie w innym świecie
Wyplatają moje dzieciństwo jesienią 
Dorosłość latem
Więcej już mnie być nie może
Więcej byłoby śmieszne
Ani o gram
Ani o myśl
Nadwyżkę zobowiązuję się spalić
Albo poważnie przemyśleć
Ani o spojrzenie
Ani o gest
Jeśli jednak przybędę
Nie sądź o mnie
Zbyt surowo
Podgrzej
Podduś
Poddawaj przyprawionego
Wyrozumiałością

11 cze 2023

Na wojennym cmentarzu nie ma różnic szarży
Niech nie zmyli nas wielkość krzyży
I lokalizacja na kwaterze
Rozprute wnętrzności
I spalona twarz
Wszyscy leżą martwi
Bez bólu
Ale i bez goryczy

29 maj 2023

Oczekiwanie

Woda zamknięta w lodzie
Pragnąca wiosny
Pisklę w skorupce
Tłukące do słońca
Skała czekająca
Obmycia do złota
Usta coraz jedwabniejsze
Wzór już prawie pełny
Na kobiercu westchnienia
Kwiat z lubością
Patrzący na pszczołę
Wiatr co chce już
Z arkad na łąkę wybiec
I myśli
Zastygłe w półśnie
Jak pies

Pierrot

Chodźcie pokażę wam jak płaczę
Nie chcecie, sam sobie zagram spektakl
Malutka scena... norwidowska
Ile stopa ma pokrywa - też żartowniś
Taka mała rzecz na początek
Wypłakuję łzę na lusterko
Kulam nią jak po równoważni
Sprawdzam, do którego oka lepiej pasuje
Drugi numer śmieszniejszy
Płaczę tak, żeby trafić do butelki
Całkiem śmieszne
Jeśli naprawdę się wzruszę
Umiem z metra napełnić spory flakonik
Jest też człowiek konewka
Chodzę po ogrodzie
Chwytam się za serce ujęty pięknem kwiatka
A z oczu konewka
Im mocniej złapię za serce
Tym kwiatki lepiej podlane
No to już jest bardzo dobre
I numer popisowy
Fontanna
Ale tego wam już nie opowiem
Jest tak śmieszne
Że zaraz się rozpłaczę
Poranek jest obfity
Na ulice wysypują się
Hamburgery
Pizze
Niedopałki
Resztki coli
Żeby rozgonić zimną europejską mgłę
Zapalam jeden z nich
Słońce wstaje w oczekiwaniu na łódź
Otwiera się ciężarówka
Na piasek wysypują się 
Ludzie z mojego plemienia
Zanurzam rękę w koszu
Przewracam w ciemności
Butelki
Pudełka
Odbijam się od ścian
Na wertepach
Szperam głębiej
Boli 
Coś ostrego
Może strzaskana
Albo rozcięta
Ciała dzieci przed chatą
Pęknięta
W chacie
Odsuwam to 
Wczoraj musiała być 
Rozrywkowa sobota
Trudno się dostać dalej
Ale warto
Gonimy ratela
Wygrałem wtedy
Wszyscy byli dumni
Dłoń już blisko dna
Ciepło miękko
Bezpiecznie
Jak przy mamie
Zostaję tak chwilę
Tak
To chyba nieotwierany obiad z cateringu


27 maj 2023

Łódka z pytaniami

Łódka wypłynęła wtedy
Kiedy trzeba
Dobrze pamiętam
Woda w stawie przejrzysta
Zielonkawo drzewna
A miejscami mętna
Jak należy
Gdzieniegdzie konary
Jak ręce z przeszłości
Szumiące palcami o dno łódki
Tęsknie
Zatoczki co stawały się zatokami
A przy jej wschodnim cyplu
Omal nie wpadł na nas jacht albo parowiec
Można dłonią sięgnąć
Teraz
Do wtedy
Aż wielkie fale
A na ich grzbiecie
Łódka się wzbiła
Nad las
Choć niebezpieczne
Przybiliśmy do brzegów
O miękkiej trawie
Co pieści zmęczone drogą stopy
Albo oczy
Wyjęliśmy z rozpadliny
Dziecko
Jeśli chciało
Bo być może
Złośliwie
Woli czekać
Na noc

24 maj 2023

Spór wielce poważny

Spierało się lustro z jeziorem
Czyje odbicie lepsze
Gdzie oczy prawdziwsze
Gdzie niebo czystsze
W którym kwiaty żywsze
Nad którym pochylić się lepiej
Gdy chcesz wejrzeć głębiej
W którym miłość jest świeższa
Nienawiść ostrzejsza
Gdzie szczęście dłużej trwać może
A w którym lepiej układa się suknia
W które spojrzeć warto
Czy nie gra znaczoną kartą
A gdy słońce ku nocy chylić się poczęło
Z lubością lustro  nad brzegiem stanęło
I wpatrzone w migotliwy pasaż trwało 
A złociste jezioro kryształ obmywało

Linoskoczek

Nie słyszał szumu wiatru
Gdy wspinał się na dach
Nie słyszał, gdy krzyczeli
"Brawo, brawo!"
W przepaści ścian domów
I nie umiał zanucić pod nosem
Dodającej odwagi melodii
Mógł im pomachać
Ale i tego nie zrobił
Bo nie miał pewności
Czy wołając dodając mu otuchy
Gdy dotarł do połowy i zawiał wiatr
Nie krzyknął ze strachu
A gdy leżał na ziemi
Nie jęknął z wdzięcznością
Gdy ktoś dotknął
Jego dłoni

Zatańczmy

Gdy pierwszy zabrzmiał takt
Tego walca
Co zamiótł świat
Staliśmy na krawędzi chodnika
I nic, co mógłbym powtórzyć
Nie padło z naszych ust
Ani zachwyt nad twoimi skrzydłami
Ani uznanie dla mojej trwałości
To nie był puzon, ani waltornia
Może słowik, lub kos
Jakiś śpiew, co zakręcił
Dłonią twą i mą
I ramieniem zbyt odważnym
I w oczach okien 
Coś jak świeczniki
Zza opuszczonych powiek firanek
Ale nic, co zabija
Nagie stopy
Bezbronne oczy
I akcenty, co wprawiają w wir
I ty, co nigdy
I ja, co zawsze
I gitara, co trzymana ciasno
Mówi prawdę
Szepcząc



Leonardowi


21 maj 2023

Warszawa 22:08
Kafle na podłodze
Układają się w ciekawy dywan
Chyba ktoś na środku wielkiego salonu
Wyburzył łazienkę
Biorę w niej prysznic
Myśląc o dawnych artystach

Tokio 05:08
Wzory na kaflach 
Jakby kaligrafowane
Powściągliwą myślą
Tao, które nie boli
W spacerze dłoni i stóp

Nowy Jork 04:08PM
Twoje myśli
Na wszystkich billboardach
Times Square
Podaję Ci rękę
A wszystkie znaki i wzory
Zmieniają się
W arabeski życia

20 maj 2023

Mamy czas

I powiedział Bóg:
Daję wam czas
Narzędzie siewu i zbioru
Przestrzeń miłości i nienawiści
Hałasu i śpiewu
Ciszy i światła
Daję go wam
Jak glinę
Którą pogardzicie
Albo ulepicie naczynie na wodę
Jak powietrze
Którego nie dostrzeżecie
Ale bez którego zginiecie
Daję wam czas
Jak człowieka
Co wyciąga ręce
I nic w nich nie ma

Klepsydra wodna

Pierwsze krople 
Jakby zdziwienie
Coś uderza w łysinę
Spływa za ucho
Woda
Dawkowana 
W cząsteczkach kropel
Życie, co toczy się poza mną
Wyciągam dłoń 
Rozkoszuję się wilgocią
Której udaje się trafić
W moje życie
Chociaż chciałbym, żeby cały deszcz świata skupił się na mnie
I obmył
Opłukał
Użyźnił
To widzę błyski mijające moje ręce
Odchylam głowę 
Wystawiam twarz
Krople deszczu
Czy łez
Czy radości
Spływają
Od kącików oczu
Do serca

Deszcz zmywa naklejki z mojej skóry
Starej walizki
Że tak być powinno
Że Stefan Batory wycieczki po oceanach
Honolulu, Barcelona
Że rola, społeczność, imponderabilia
Wiosenny zimy deszcz
Jak że wszystko ma sens
Że pożyjemy zobaczymy
Zostaje zapach znoszonych
Skarpet, spodni
Koszul, zbyt ciasnych swetrów
I odciski wypełnione łzami

14 maj 2023

Widzenie w wyschniętej oazie

Po karawanie
Zostały z piachu wystające kości
Tysięczny dzień
Słońce spalało tkanki
Które nazywałem mną
A noc mroziła rozgorzałe rany
W ciszy wieczornej maligny
Śpiew bezgłośny
Jak w uniesieniu kojąca dłoń
A za nim ptak maleńki
Wydawał się być coraz bliżej
Aż wypalone słońcem źrenice
Cień skrzydeł Feniksa poczuły
I ciepło w klatce piersiowej
Stapiającej się w bezbolesnym płomieniu
Z ciałem ptaka, co samym jest życiem, gdy żyje
I całym jest sobą, gdy płonie

Lecę
W porannym słońcu
Wielbłądy wylegują się nad wodą

Paź królowej

Na słonecznej drodze 
Gdzie winorośl oplata betonowe słupy
Jak kolczasty drut stada zwłok
Naddatkiem wirtuozerii wybuchło piękno
Wirowało skrzydłami arabeski
Żeby rzekomy wicher wzniecić
Hen nad oceanem tęsknoty
A moje oczy czułe choć ślepe czuły 
Powiew, co go przygnał
Lub wzniecił
A kiedy usiadł 
Skrzydła rozłożył
Jak manuskrypt 
Złotych pełen iluminacji
Ukrytych wśród kwiecia inicjałów
O nadpalonych stronicach
Zastygłem
Jak on
Na sekundę
Czekając
Na ciepły pył
Z którego
W który

7 maj 2023

Madama

Nie płacz Cio Cio San
Miłość wszak nie zabija,
Ale daje życie
Zabija zapach werbeny
Co wkrada się pod powieki
Gdy drżysz, a ja całuję Twe dłonie
W domu, co jak wachlarz ma dwie strony
I już czekasz, a chmury nad wzgórzem udają okręty

A życie, co dała nie-miłość
Chmury poniosły bezpiecznie
Więc nie płonęło gdy miało czterdzieści lat więcej
Od miłości porucznika Pinkertona
Zrzuconej z bombowca

A ty kochana Suzuki
Której wyrwano obie ręce
Którymi przytulałaś
Dwie kochane osoby
Zaśpiewaj, a odrosną ci gałęzie
Dla rudzikowych gniazd

26 kwi 2023

Hefajstos i diament

Bóg, co swej kuźni
Opuszczać nie zwykł
Spogląda na morze lawy
Co życie daje i bierze
Aż w sercu mu poczyna się drżenie
I wnętrze rozdziera
Więc sięga rękami do serca
Wyjmuje je dłońmi twardymi 
Martwymi od miecha i młota
A w nim
I słabość i siła i piękno
I puścić się boi i trzymać
I śmierć, którą dźwigał topnieje
I ręce miękną w zachwycie
Bo diament co rodził się
I płonąc szeptał tajemnice
Istnienia się bał
Lecz pulsował
Ogniem tworzącym wulkany
Wybrał serce kowala
Na narodziny zachwytu








18 kwi 2023

Porwanie Heleny



Piękna jesteś Heleno
I piękne jest niebo w twych oczach
I piękne twe nogi i ręce
Biegnijmy przez sad oliwny
Ukój mój ból skamieniały
Zbiegnijmy przez skały ku morzu
I dalej mostem tęsknoty
Płyńmy nad falą zdziwienia
Aż nad pamięci odmętem 
Uniesie nas Pegaz
W nieznane

Może

We śnie wszystko prostsze
Wędrówka to wędrówka
Lot to lot
Wirujące stroje to ptaki
Więc
Mógłbym podnieść wzrok
Spojrzeć na łodzie nad miastem
Na żagle pchane miłością
Ale na powiekach namalowałem źrenice
Lepiej nie śnić o człowieku
Ze dłonie rozpuszczą się w pocie
Oczy rozpłyną we łzach


Lepiej śnić o muzyce
Jak nie ma znaczenia
O wyrazach i ich bezbronności
Powietrznej tęsknoty
Łatwiej

17 kwi 2023

Pogłaskał szorstką sierść
Wsiadł do łodzi
Woda przypływu poruszyła kadłubem
Wiosła plusnęły o wodorosty
Na spienionej tafli krótkie skomlenie
Cicho już, cicho
Dalej przestrzeń i woda
Do połowy kadłuba
Do połowy brzucha
I fale
Bez skomlenia
Niosą łódź

10 kwi 2023

Rzecki bracie

Śpij Ignacy
Pozdrów Katza
Stach podobno jutro wraca
I odbity żydom sklep
Pani Stawska piecze chleb
Któren od jutra na Dobrej i Tamce
Mają odbierać żołnierze-powstańce

Izabela Łęcka

Blaszka jak puch
Na piersi delikatnej jak mgła
Jak klatka, co bez wagi
Mieści napuchłą bólem stal
Bądź spokojny mały
Świat nie chce twojej zguby
Jeśli chcesz, chwycę cię za rękę
Spójrz, kwitną leśne kwiaty 
Próchnieją pnie pełne życia
Słońce prześwieca przez chmury 
Niewiedzy, co się perli jasnością
I obłoki buczyn przedwiecznych
Czy drżysz z zimna
Czy od wzruszenia
Poprawię ci włosy nieliczne
Popatrz lecą ptaki
Nie pytają nikogo o cel
A układają się w senne obrazy
Tak, możesz odcisnąć dłoń
W glebie pachnącej wszechświatem
I możesz łzę wytrzeć w kamyk
Który nikogo nie rani
Bądź spokojny mały

3 kwi 2023

Pełnia

I

Pytasz, czym dla mnie jest pełnia
Twarz Księżyca jest jasna
Oświetlona Słońcem
Raz w miesiącu
Bez lęku
Cała
Odkryta
Bezbronna
A ja przecież
Tylko człowiek
Szczęśliwie, gdy jestem
W pierwszej lub ostatniej kwadrze

II

Rzecki poczuł pod stopami błoto
Ale jakieś dziwne
O różnej gęstości
Zachwiał się i zobaczył
Że stoi na człowieku
Nie trzeba deptać
Niemiec też człowiek
Usłyszał
Też człowiek
Usłyszał
Człowiek

III

Wspólne spojrzenie
Na Księżyc
Bez lęku
Bezbronne
 

Savoir vivre

Kiedy jesteś ze sobą
Pamiętaj o podstawach kultury
Jeśli jesteś starszy
Ustąp sobie miejsca
Ukłoń się pierwszy
Kiedy gdzieś wychodzisz lub wchodzisz
Puść się pierwszy w drzwiach
Wypada, abyś czasem poczuł się ważny
Jeśli pada deszcz
Nieś nad sobą parasol
Będziesz czuł, że troszczysz się o siebie
Jeśli się przedstawiasz
Rób to z zachowaniem tytułów i dokonań
A jeśli ich nie posiadasz - z wyrozumiałą życzliwością
Jedz nożem i widelcem
Nie po to, żeby ulegać konwenansowi
Ale, żeby być ponad nim
Noś chusteczkę
Będziesz mógł ją sobie zaproponować
Gdybyś ze wzruszenia nad swoją kulturą
Rozpłakał się
Konwersuj ze sobą
Na niezobowiązujące tematy
Pamiętaj, że nikt nie lubi ludzi przemądrzałych

2 kwi 2023

A gdyby dziś
Na krzyżu
Dwutysięczny raz nie umarł
Bóg
Ale poszukujący sensu
Nadwrażliwiec...
Gdyby ptaki, ryby i kwiaty
Miały sens, dla którego nie trzeba
Żyć, umierać i zabijać
Czy kochałbym Cię mniej
Synu Marii i Józefa

A gdyby zasłona się nie rozdarła
Straże nie przelękły
Ziemia nie pękła
Płakałbym słabiej
Nad Judaszem

Snami wyściełane dłonie
W nich serce, jak żywy aksamit
Stopy we łzach zanurzone
Spojrzeniem obmyte ramiona
Powietrze we włosach szumiące
Palce zranione bezwiną
Oczy jak znaczeń tysiące
Kroki w mych marzeń gęstwinie

28 mar 2023

Prognoza pogody

Deszcz przychodzi z daleka
W sercach drzew się kołysze
A chce być jak trawa miękka
I cicho zakłócać ciszę

Więc kiedy krople się wzniosą
By chmurę w mych oczach budować
Wpierw na powiekach są rosą
Nim śniegu tam przybiorą postać

Pod niebem jak owca puchata 
Chmura oddechy gromadzi
Jak warkocz je rzuci przez kratę
Czym życie ku ziemi prowadzi

Więc mgliście na policzkach mych błyszczy
Zagadka, o której nic nie wiem
Choć czuję zrodzoną w ciszy
To w ustach staje się śpiewem


23 mar 2023

Spoconymi dłońmi łapię świat
Jak kulę
I ciskam w kręgle
A on przecież nie jest kulą
Jest spłaszczony na biegunach
Z jednej strony ma więcej oceanów
Z drugiej lądu
Więc nie będzie się toczył równo
I są ludzie, którzy ledwo trzymają się
Powierzchni
Zagubieni
Lękliwi
Pytający
Więc może nie
Nie pchnę go
Zamaszystym gestem
Marszałka
Może go zatrzymam
Będę patrzył
Położę na dłoniach
Poczekam, aż przyciśnie mi je swoim kamiennym ciężarem do ziemi
Aż poczuję jego wagę
Aż poczuję ból 
Miałkiej metafory
Przeżywanej w samotności

21 mar 2023

Latający kufer

Drogi Hansie,
piszę do Ciebie na poste restante w Kraju Turków, bo zawsze opowiadałeś, że chciałbyś tam podróżować.
Nie wiem, czy kiedykolwiek przeczytasz ten list, ale będzie mi lżej wiedząc, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby tak się stało.
Chciałem Cię przeprosić za zaczarowane pudło, które Ci ofiarowałem.
Dając Ci je, nie powiedziałem, iż jest w naszej rodzinie od dawna.
Jeszcze nikomu nie przyniosło szczęścia.
Wiesz, że przyjaźniliśmy się od dawna, i dawało mi to bardzo dużo.
I byłem w tym szczery... Bardzo chciałem być szczery...
Bo była we mnie jedna zadra... To, że zawsze na ustach wszystkich byłeś Ty, nigdy ja.
Kiedy organizowałem raut i zapraszałem gości, słyszałem: A będzie Andersen? Koniecznie zaproś Andersena! Bez Andersena nie ma zabawy!
Nawet nie wiesz, ile było we mnie smutku, a jednocześnie nadziei, kiedy trwoniłeś pieniądze po ojcu...
Wiem, to okropne z mojej strony i wiem, że już nigdy nie będę sobą bez Ciebie, ale to było silniejsze, niż ja.
Serce mi się rwało, kiedy pomyślałem, że mogę ofiarować Ci to przeklęte pudło i...
Za jednym razem pozbyć się jego... i Ciebie... Wybacz mi... Żałuję.
Teraz, kiedy Ciebie nie ma, dotarło do mnie, że mógłbym żyć w Twoim cieniu...
Żeby tylko mieć się z kim śmiać i rozmawiać, ale nie wiem, czy nie jest za późno...
Tyle razy myślałem, żeby kufer spalić, ale nie byłem w stanie. 
Wydawał mi się zbyt drogocenny, a i czułem do niego jakieś przywiązanie.
A teraz poleciałeś nim Ty... Jakby kawał mnie... 
A może z Twoją wyobraźnią uda Ci się uczynić z nim coś wspaniałego...
Zdobyć bogactwo. Poznać piękną księżniczkę. Odwiedzić cudowne kraje...
Masz wielkie umiejętności, których ja nie mam, może Fortuna wyjdzie Ci naprzeciw...
Ale gdybyś pudło chciał spalić, nie wahaj się.
Chcę żebyś wiedział
Kiedy się pakowałeś
Niepostrzeżenie
Do kieszeni surdutu
Wsunąłem Ci 
Zapałki


Twój
Mimo wszystko
Przyjaciel