Nie patrz w morze Talesie
Nie w ten sposób
Patrz jak rybak ten kosz niesie
A jaki prosty kręgosłup
Na fali igra delfin
Pośród meduz, małż i jeżowców
Czy szuka tego przyczyn
Dla kwiatu, czy dla owocu
Sprawił ci ojciec z drewna
Klockowy plac budowy
A teraz na obiad trzeba
Zrobiłam smaczny i zdrowy
10 lis 2016
7 lis 2016
Rezerwat
Nie bedzie juz zla i wojen
Bo zardzewialy naboje
Nie bedzie tez protestu
Bo nie ma poprostu sensu
Nikt tez nie pojdzie za kraty
Konajac latami na raty
I kwiatow ze wstega na grobie
Tu lezy ostatni wolny czlowiek
6 paź 2016
50 mm
tło
guma na pierścieniu
palce wybierają, co zobaczę
więcej nogi
mniej głowy
skóra ulega migawce
dryfuję
teraz
19 wrz 2016
Grób Leonarda
Oparty o ...
o co - myślałem
skoro kazał wszystko wyburzyć
przeklęty tyran w masce wybawcy - myślałem
neurotyk wzięty za geniusza
zniszczył grób starca, który niczego nie umiał skończyć - myślałem
jednak łuszczy się skóra, jak łuszczy się twarz Jezusa
wali pałę pod żupanem
myślałem
dzisiaj juz tyle wiem
że taka była moda
18 wrz 2016
Matka
Teresa
Ręce w wodzie
Mikela
Flaszeczka likieru przy ustach
Piękne zadbane dłonie
Na przedramionach ślady po nożu
Krople z wykręcanej ściereczki
Krople poniżej zamkniętych powiek
Stopy z otarciami od wąskich paseczków
Serce wciąż bije pod piersiami
Jedna z naderwanym sutkiem
Odwraca zbyt jaskrawe światło
Teraz siniaki mniej bolą
Wacikiem przemywa otarty srom
Mikela ssie palec
Kupiona niedrogo w Hamburgu
Na tę ranę na boku pójdę kupić większy plaster
Szepnęła w mroku Teresa
Ręce w wodzie
Mikela
Flaszeczka likieru przy ustach
Piękne zadbane dłonie
Na przedramionach ślady po nożu
Krople z wykręcanej ściereczki
Krople poniżej zamkniętych powiek
Stopy z otarciami od wąskich paseczków
Serce wciąż bije pod piersiami
Jedna z naderwanym sutkiem
Odwraca zbyt jaskrawe światło
Teraz siniaki mniej bolą
Wacikiem przemywa otarty srom
Mikela ssie palec
Kupiona niedrogo w Hamburgu
Na tę ranę na boku pójdę kupić większy plaster
Szepnęła w mroku Teresa
21 sie 2016
Kiedyś
Kiedyś porozmawiamy o tym, jak się baliśmy
Jak potrzebowaliśmy ręki przyjaciela...
Dobrego słowa
Jak daleko byliśmy od podsumowań
Jak daleko byliśmy od ocen
Jak nie umieliśmy wybaczyć
Nie umieliśmy przeprosić
Jak się baliśmy...
Kiedy umieraliśmy
Jak potrzebowaliśmy ręki przyjaciela...
Dobrego słowa
Jak daleko byliśmy od podsumowań
Jak daleko byliśmy od ocen
Jak nie umieliśmy wybaczyć
Nie umieliśmy przeprosić
Jak się baliśmy...
Kiedy umieraliśmy
16 cze 2016
Mona Lisa I
Jednak lewą ręką chwytasz poręcz fotela
Wychylasz się do mnie nieznacznie
Nikt nie widzi
Okrążam twoje usta najsłodsza
Obniżam dolną wargę
Marszczę skroń
Zdejmuję skórę ze skał
Powlekam nią twą twarz
Twe łono
Twe dłonie
Abyś spod opuszczonych powiek
Patrzyć przeze mnie mogła z niezawinioną
Pełną mądrości zmysłowością
Wychylasz się do mnie nieznacznie
Nikt nie widzi
Okrążam twoje usta najsłodsza
Obniżam dolną wargę
Marszczę skroń
Zdejmuję skórę ze skał
Powlekam nią twą twarz
Twe łono
Twe dłonie
Abyś spod opuszczonych powiek
Patrzyć przeze mnie mogła z niezawinioną
Pełną mądrości zmysłowością
1 cze 2016
W wigilię jutra siadam sam do stołu
Wyczekuję Merkurego z poranną gazetą
Patrzę za okno na wędrujące kontynenty
Sączę ciepłą krew rzeczywistości
Zmęczenie, problemy z wyczuciem poziomu i dystansu
Zmęczenie sobą, który nie wie, kim się staje
Zmęczenie, zbliżającym się świtem i słońcem na tekturowym niebie
Świętować coś, co się kończy, choć się nie rozpoczęło
Stawiać pomniki niezrozumienia nierozumianym ideom
Znowu sen
A rano nakryję do stołu
I czytając nieaktualnego Merkuriusza
Będę wyczekiwał pierwszej gwiazdy
Kolejnej śmierci
20 maj 2016
10 maj 2016
Kwantowa grawitacja
Miałem kiedyś oryginalnego mongolskiego winyla.
Pożyczyłem go Mongołom,
Którzy niechcący zabrali go do Mongolii.
28 kwi 2016
Domysł Słońca
Na ciszy dnie
W muszli myślenie
Szczerości ziarno
Wolno opadło
W miłość przeperlone
Chce być znalezione
I poławiacz ostrym nożem
Zamienić je w światło może
W muszli myślenie
Szczerości ziarno
Wolno opadło
W miłość przeperlone
Chce być znalezione
I poławiacz ostrym nożem
Zamienić je w światło może
26 mar 2016
Obcość Boga
I
Kiedy wisisz na krzyżu
Podają Ci ocet do picia
Na kiju
Raz długim
Raz krótkim
Ale nigdy bezpośrednio ręką
Jakbyś ich miał ugryźć
Jak zwierzę, co na granicy śmierci ostatnim odruchem rozszarpie rękę oprawcy
Jakbyś miał rozedrzeć mięso ścięgien i mięśni
I udowodnić, że jesteś człowiekiem
Lecz Ty wolisz powiedzieć
Wykonało się
II
No i przecież nie myliłeś się
Chociaż chrupanie i trzask łamanych goleni
Był dopiero za chwilę
I nie spotkał Ciebie,
Ale piórem ewangelisty mówisz
Wykonało się
Chociaż najdrastyczniejsze sceny nowego przymierza ominęły Cię bezpowrotnie
Jakbyś chciał powiedzieć
Znowu mnie nie rozumiecie
Czy może być ból większy niż samotność
Czy może samotność być większa niż obcość przed Bogiem
III
Wykonało się
Właśnie teraz gdy naciskam klawisze
Z głową wypełnioną ołowiem
Unoszę się do Twojej twarzy
Całuję krew krzepnącą na policzkach
I szepczę
Pragnę
Zmartwychwstań
Kiedy wisisz na krzyżu
Podają Ci ocet do picia
Na kiju
Raz długim
Raz krótkim
Ale nigdy bezpośrednio ręką
Jakbyś ich miał ugryźć
Jak zwierzę, co na granicy śmierci ostatnim odruchem rozszarpie rękę oprawcy
Jakbyś miał rozedrzeć mięso ścięgien i mięśni
I udowodnić, że jesteś człowiekiem
Lecz Ty wolisz powiedzieć
Wykonało się
II
No i przecież nie myliłeś się
Chociaż chrupanie i trzask łamanych goleni
Był dopiero za chwilę
I nie spotkał Ciebie,
Ale piórem ewangelisty mówisz
Wykonało się
Chociaż najdrastyczniejsze sceny nowego przymierza ominęły Cię bezpowrotnie
Jakbyś chciał powiedzieć
Znowu mnie nie rozumiecie
Czy może być ból większy niż samotność
Czy może samotność być większa niż obcość przed Bogiem
III
Wykonało się
Właśnie teraz gdy naciskam klawisze
Z głową wypełnioną ołowiem
Unoszę się do Twojej twarzy
Całuję krew krzepnącą na policzkach
I szepczę
Pragnę
Zmartwychwstań
23 mar 2016
Instrumentarium
Jako dziecku nie podobało mi się brzmienie skrzypiec.
Wydawało mi się, że chcą podzielić dźwięk na nieskończoną ilość małych części,
A mi się spieszyło.
Jako młodzieńcowi - trąbki
Uważałem, że służą tylko do usypiania żołnierzy przed śmiercią,
A nieskończona ilość moich cząsteczek chciała żyć.
Teraz nie podoba mi się groteskowa szarpanina klawesynu
Łudzącego się, że może artykułować emocje.
Właściwie nie wiem dlaczego...
Skoro - jak on - jestem coraz mocniej rozciągnięty
Między główką śmieszności, a pudłem patosu.
Wydawało mi się, że chcą podzielić dźwięk na nieskończoną ilość małych części,
A mi się spieszyło.
Jako młodzieńcowi - trąbki
Uważałem, że służą tylko do usypiania żołnierzy przed śmiercią,
A nieskończona ilość moich cząsteczek chciała żyć.
Teraz nie podoba mi się groteskowa szarpanina klawesynu
Łudzącego się, że może artykułować emocje.
Właściwie nie wiem dlaczego...
Skoro - jak on - jestem coraz mocniej rozciągnięty
Między główką śmieszności, a pudłem patosu.
14 mar 2016
Sonda
Wylądowała sonda
Szukała pana Heńka
Podobno ostatniego człowieka
Niestety pan Heniek
Stał się bańką tkanek
Mostem Anioła
Przemieszczają się inteligentne jednostki samokontrolujące
Zmierzają do grobu św. Piotra, gdzie
Każda
Raz w życiu
Ma doświadczyć zwarcia
Sonda zanużona w wątrobie pana Heńka
Porównuje wyniki z zaniku homo sapiens
Z plejstoceńskimi kopalinami
W grocie w Lascaux
Jednostka 23431234-2314876
Rozważa samotność
Przetwarzając informacje
O Picasso
Rozpoczęły się walki
Odłączono 784562933 jednostek z GJ87KE
Widząc odlatującą sondę
Pewna jednostka o szczątkowej autoryzacji
Zawyła przerażająco
Pan Heniek zamknął bazylikę
Czas spać
Szukała pana Heńka
Podobno ostatniego człowieka
Niestety pan Heniek
Stał się bańką tkanek
Mostem Anioła
Przemieszczają się inteligentne jednostki samokontrolujące
Zmierzają do grobu św. Piotra, gdzie
Każda
Raz w życiu
Ma doświadczyć zwarcia
Sonda zanużona w wątrobie pana Heńka
Porównuje wyniki z zaniku homo sapiens
Z plejstoceńskimi kopalinami
W grocie w Lascaux
Jednostka 23431234-2314876
Rozważa samotność
Przetwarzając informacje
O Picasso
Rozpoczęły się walki
Odłączono 784562933 jednostek z GJ87KE
Widząc odlatującą sondę
Pewna jednostka o szczątkowej autoryzacji
Zawyła przerażająco
Pan Heniek zamknął bazylikę
Czas spać
Osiedla rozkoszy
Uwielbiam te dzielnice
Gdzie ludzie nie spędzają życia w kontrapoście
Gdzie kolorowy smród reklam z puszki Pandory nie dociera pod okna mieszkań
Gdzie każdy ma czas by rozważyć,
czy lepiej Syzyfem być, czy Midasem
I w krystalicznie czystym stawie sprawdzić, czy nie ma zadatków na Narcyza
I nie ma pana i niewolnika
Gdzie w norkach oczodołów i panewek krzątają się robaczki
By naprawiać to, co za życia psuliśmy
Gdzie ludzie nie spędzają życia w kontrapoście
Gdzie kolorowy smród reklam z puszki Pandory nie dociera pod okna mieszkań
Gdzie każdy ma czas by rozważyć,
czy lepiej Syzyfem być, czy Midasem
I w krystalicznie czystym stawie sprawdzić, czy nie ma zadatków na Narcyza
I nie ma pana i niewolnika
Gdzie w norkach oczodołów i panewek krzątają się robaczki
By naprawiać to, co za życia psuliśmy
28 lut 2016
Ciepłe kraje
Na ciepłe kraje
Lecą klucze
Do zrozumienia
Lecą klucze
Wybaczenia
Miliony
Dziw, że tyle ich tutaj było
Jednemu młodemu wybaczeniu zabrakło sił
Wylądowało miękko
Na którymś z tych mętnych stawów z tabliczką: racja
Mrocznym, cuchnącym, zabójczym...
15 lut 2016
Niechcący wyrzuciłem swoją przeszłość
Nadepnąłem na zdjęcie dziadka
Wyrzucając je, nie zauważyłem,
że na butach dziadka stała moja mama.
Miała w kieszeni papierośnicę pradziadka,
w której trzymała naszyjnik swojej ulubionej ciotki.
Teraz stoję jak koń ukradziony z gandawskiego ołtarza
I rozmyślam, z czego tak się cieszę...
Nadepnąłem na zdjęcie dziadka
Wyrzucając je, nie zauważyłem,
że na butach dziadka stała moja mama.
Miała w kieszeni papierośnicę pradziadka,
w której trzymała naszyjnik swojej ulubionej ciotki.
Teraz stoję jak koń ukradziony z gandawskiego ołtarza
I rozmyślam, z czego tak się cieszę...
24 sty 2016
Maria Kazimiera wyjeżdża do Blois
Królowo moja najcudowniejsza
Najdroższa Mario
Apostołowie naprzeciw jej okien jakby nie mogli podjąć decyzji, czy zbliżyć się do Jezusa
Wybacz mi...
Kufer z arabeskami jednak wezmę
Wojsko się buntuje...
Czerwcowe niebo soczyście błękitne jak to majowe przed 50 laty
Boże, tak trudno być mogiłą własnych dzieci...
I jam nie bez winy...
Niepewnie przełamała pieczęć bojąc się, by spod strupa z orłem nie trysnęła krew
Jutro zaczynamy odwrót...
Miłościwa Pani... po śmierci króla... zechce rozważyć tę dobrą ofertę...
Dym z komina zapiekł w oczy
Tęsknię.
Najdroższa Mario
Apostołowie naprzeciw jej okien jakby nie mogli podjąć decyzji, czy zbliżyć się do Jezusa
Wybacz mi...
Kufer z arabeskami jednak wezmę
Wojsko się buntuje...
Czerwcowe niebo soczyście błękitne jak to majowe przed 50 laty
Boże, tak trudno być mogiłą własnych dzieci...
I jam nie bez winy...
Niepewnie przełamała pieczęć bojąc się, by spod strupa z orłem nie trysnęła krew
Jutro zaczynamy odwrót...
Miłościwa Pani... po śmierci króla... zechce rozważyć tę dobrą ofertę...
Dym z komina zapiekł w oczy
Tęsknię.
Subskrybuj:
Posty (Atom)