Królowo moja najcudowniejsza
Najdroższa Mario
Apostołowie naprzeciw jej okien jakby nie mogli podjąć decyzji, czy zbliżyć się do Jezusa
Wybacz mi...
Kufer z arabeskami jednak wezmę
Wojsko się buntuje...
Czerwcowe niebo soczyście błękitne jak to majowe przed 50 laty
Boże, tak trudno być mogiłą własnych dzieci...
I jam nie bez winy...
Niepewnie przełamała pieczęć bojąc się, by spod strupa z orłem nie trysnęła krew
Jutro zaczynamy odwrót...
Miłościwa Pani... po śmierci króla... zechce rozważyć tę dobrą ofertę...
Dym z komina zapiekł w oczy
Tęsknię.