27 sty 2024

Odbicia

Stanęły naprzeciw siebie dwa lustra
Ty jesteś jakieś pełne, ja puste
Ja pełne, ty puste w swej prawdzie
Ty w błysku podobne gwieździe
Kruche ty, ja jak szkło twarde
Co będzie ja widzę, co ile warte
Odbijasz światło, gdzie nie ma go
Zamieniasz tego, co jest w nikogo
Ty czyste, ja czyste mniej przy krawędzi
Odbijam krzesło, Ty że ktoś siedzi
Przenikasz wiatr i że wieje
Ja, że gdzieś coś się dzieje
Kryształowe oblicze Twe jasne
Ja wciąż pytam, czy moje, czy własne
Ty odbijasz, jak śpiew ptaka o świcie
Ja jak bisiorowa chusta w zenicie
Ja odbijam po wielokroć w oddale
Ty to samo, a udajesz, że wcale

26 sty 2024

Głupia odpowiedź

Wkładasz stopę w mój ślad
Pytasz, czemu nie pasuje
Bo piasek ma czas
Jak klepsydra
Ale na odwrót
Nie życiodajna Jangcy
Nie prastary Tygrys
Leniwa dzika Amazonka
Czy krwista Orinoko
Nie Nil tajemniczy
Ani zamulone Kongo
Obeznany ze światem Dunaj
Czy roztańczone Missisipi 
Lecz zwykły strumień
A przecież nie zatrzymasz go
Gdy naturalnym rytmem
Dąży ku swemu zlewisku

22 sty 2024

Krople gorące słonej wody
Na zmarszczek pięciolinii 
Nuty uczniowskiej etiudy
Kapiące do pustej skrzyni


20 sty 2024

Wojownik widzi strzałę, kiedy zmierza w jego stronę
Nie umknie i nie umknie jego zaskoczenie
Odmalowujące jakby słodycz na twarzy
Kiedy jest blisko, pierś wypełnia się powietrzem
Dłonie opadają wyczekująco
Czuje punkt, gdzie grot styka się ze skórą
A w ciele, jak błysk rozchodzi się ciepło
I rozchodzą się komórki ciała
Zaskoczenie zmienia się w zachwyt
Wyczekiwanie w drżenie
Stal rozchyla mostek
Jak pszczoła płatki kwiatu
Z oczu wytryska łza rozkoszy
A w sercu już tylko tylko pragnienie
I żar co topi grot

14 sty 2024

Kanał tęsknoty

Kobiety z południowego plemienia
Od wieków siadały na słonecznych zboczach 
I płakały za swoimi mężczyznami
Ich łzy rok za rokiem
Rzeźbiły skalisty grunt
Ściekając na dno żyznego wąwozu o który
Toczyli śmiertelne spory

Kobiety z plemienia północnego
Siadały zaś naprzeciw
A łzy po ich mężczyznach
Spływały glebą ciemną
Podmywając korzenie
Nielicznych kwiatów

Teraz patrzą, jak kanałem łez
U ich stóp
Płyną statki z zachodu i wschodu
A marynarze polerując armaty
Machają do nich radośnie
Ślady moich stóp
Na śniegu
Mogłyby wyglądać lepiej
Być wyraźniejsze
Równiejsze

Zero stopni Celcjusza
Rodzi szereg pytań
Pytań niewyraźnych
Rozchwianych
Zima jest cicha
Gołębie zawieszają spory
Samotnie wtulają dzioby w skrzydła
Chowają się pod ścianami domów
Milczą z głodu i tęsknoty
Koty zza okien ze współczuciem
Oblizują zaspane pyszczki
Omiatają ogonami gwiazdki mrozu
Marzą o wiośnie
Pachnącej i mięsistej

6 sty 2024

Tyle chciałbym wymilczeć
Lecz wciąż brakuje mi słów
I zwycięża tchórzostwo
Mówienia

Zmiana

W nowym kalendarzu
Jest tylko jeden dzień
Święto próżni
Na nowej mapie
Jest tylko jeden punkt
Biały
W nowym słowniku
Jest tylko jedno słowo
Faktycznie

Jak zawsze kalendarz
Wprowadzą zwycięzcy
Latem, najlepiej w lipcu
W jakiejś ładnej miejscowości
Może Talamone
Zaklinając rzeczywistość
Odwiecznymi mitami

Dzieci gwiazd

Ból zbitych pleców
Na tle czarnej twarzy
Nieliczne białe zęby
W uszach szum komety

Na wózku ciało bez ruchu
Ślina kapiąca na rękaw
Nogi związane bandażem
A stopy tęsknią za drogą

W świątyni peronu
Bóg z gwizdkiem
Odprawia pociąg życia tam
Gdzie mieszkań wiele



Na drzewie ptak
To ty
Pod drzewem kot
To śmierć
W gałęziach wiatr
To ja


Mroczna, lepka maź
Wypluta na ulice
Bulgocąca
W rytmie palonych książek
Wybijanych szyb
W rytmie pali i krzyży
I kolb wbijanych w twarz
Płynąc przywiera do butów
Dłoni
Oczu
Rosnąc pięknieje