27 sty 2024

Odbicia

Stanęły naprzeciw siebie dwa lustra
Ty jesteś jakieś pełne, ja puste
Ja pełne, ty puste w swej prawdzie
Ty w błysku podobne gwieździe
Kruche ty, ja jak szkło twarde
Co będzie ja widzę, co ile warte
Odbijasz światło, gdzie nie ma go
Zamieniasz tego, co jest w nikogo
Ty czyste, ja czyste mniej przy krawędzi
Odbijam krzesło, Ty że ktoś siedzi
Przenikasz wiatr i że wieje
Ja, że gdzieś coś się dzieje
Kryształowe oblicze Twe jasne
Ja wciąż pytam, czy moje, czy własne
Ty odbijasz, jak śpiew ptaka o świcie
Ja jak bisiorowa chusta w zenicie
Ja odbijam po wielokroć w oddale
Ty to samo, a udajesz, że wcale