28 mar 2023

Prognoza pogody

Deszcz przychodzi z daleka
W sercach drzew się kołysze
A chce być jak trawa miękka
I cicho zakłócać ciszę

Więc kiedy krople się wzniosą
By chmurę w mych oczach budować
Wpierw na powiekach są rosą
Nim śniegu tam przybiorą postać

Pod niebem jak owca puchata 
Chmura oddechy gromadzi
Jak warkocz je rzuci przez kratę
Czym życie ku ziemi prowadzi

Więc mgliście na policzkach mych błyszczy
Zagadka, o której nic nie wiem
Choć czuję zrodzoną w ciszy
To w ustach staje się śpiewem


23 mar 2023

Spoconymi dłońmi łapię świat
Jak kulę
I ciskam w kręgle
A on przecież nie jest kulą
Jest spłaszczony na biegunach
Z jednej strony ma więcej oceanów
Z drugiej lądu
Więc nie będzie się toczył równo
I są ludzie, którzy ledwo trzymają się
Powierzchni
Zagubieni
Lękliwi
Pytający
Więc może nie
Nie pchnę go
Zamaszystym gestem
Marszałka
Może go zatrzymam
Będę patrzył
Położę na dłoniach
Poczekam, aż przyciśnie mi je swoim kamiennym ciężarem do ziemi
Aż poczuję jego wagę
Aż poczuję ból 
Miałkiej metafory
Przeżywanej w samotności

21 mar 2023

Latający kufer

Drogi Hansie,
piszę do Ciebie na poste restante w Kraju Turków, bo zawsze opowiadałeś, że chciałbyś tam podróżować.
Nie wiem, czy kiedykolwiek przeczytasz ten list, ale będzie mi lżej wiedząc, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby tak się stało.
Chciałem Cię przeprosić za zaczarowane pudło, które Ci ofiarowałem.
Dając Ci je, nie powiedziałem, iż jest w naszej rodzinie od dawna.
Jeszcze nikomu nie przyniosło szczęścia.
Wiesz, że przyjaźniliśmy się od dawna, i dawało mi to bardzo dużo.
I byłem w tym szczery... Bardzo chciałem być szczery...
Bo była we mnie jedna zadra... To, że zawsze na ustach wszystkich byłeś Ty, nigdy ja.
Kiedy organizowałem raut i zapraszałem gości, słyszałem: A będzie Andersen? Koniecznie zaproś Andersena! Bez Andersena nie ma zabawy!
Nawet nie wiesz, ile było we mnie smutku, a jednocześnie nadziei, kiedy trwoniłeś pieniądze po ojcu...
Wiem, to okropne z mojej strony i wiem, że już nigdy nie będę sobą bez Ciebie, ale to było silniejsze, niż ja.
Serce mi się rwało, kiedy pomyślałem, że mogę ofiarować Ci to przeklęte pudło i...
Za jednym razem pozbyć się jego... i Ciebie... Wybacz mi... Żałuję.
Teraz, kiedy Ciebie nie ma, dotarło do mnie, że mógłbym żyć w Twoim cieniu...
Żeby tylko mieć się z kim śmiać i rozmawiać, ale nie wiem, czy nie jest za późno...
Tyle razy myślałem, żeby kufer spalić, ale nie byłem w stanie. 
Wydawał mi się zbyt drogocenny, a i czułem do niego jakieś przywiązanie.
A teraz poleciałeś nim Ty... Jakby kawał mnie... 
A może z Twoją wyobraźnią uda Ci się uczynić z nim coś wspaniałego...
Zdobyć bogactwo. Poznać piękną księżniczkę. Odwiedzić cudowne kraje...
Masz wielkie umiejętności, których ja nie mam, może Fortuna wyjdzie Ci naprzeciw...
Ale gdybyś pudło chciał spalić, nie wahaj się.
Chcę żebyś wiedział
Kiedy się pakowałeś
Niepostrzeżenie
Do kieszeni surdutu
Wsunąłem Ci 
Zapałki


Twój
Mimo wszystko
Przyjaciel

19 mar 2023

Duet

Palce na klawiszach
Na przemian w górę i w dół
Kość nerw mięsień
Nogi miarowo
Wzrok
W odbiciu 
Uchylonej pokrywy
Wiolonczela
Smyczek w najniższych basach płacze
Najgłębszym bólem
Pękają jego włókna
Instrument drży i zmienia kształty
Wznosi się wysoko z dźwiękiem
Szczytuje śmiechem
Klawisze w brązach i żółcieniach
Głębokich jak cisza
Pełnych jak diament

Via della Gensola 55

Michelangelo Merisi nie śpi
Rybitwy nad Tybrem
Zwiastują obfity dzień
Odpycha okiennice
Słońce leniwie pieści
Fryzy okolicznych budynków
Arkadki pod dachami pomarańczowieją
W śpiewie ptaków i turkocie kopyt i kół
Zza zakrętu zgrzyta
Trzask gwardyjskich halabard
Odwraca się do wnętrza
Niezastygłe jeszcze barwy na palecie
Krągłość bioder pod wełnianym kocem
Uśmiech
Kładzie się obok

Neapol jest daleko


10 mar 2023

Woźnica w oberży


Woźnica zaklął się
W szklankę wódki
Próżno czeka pasażer
Zagubiony jest wzrok Stanisława
(Nomen omen tak mnie niektórzy nazywają)
Woźnicy nie ma
Wodzy nie ma
Jest powóz
Co zostanie, gdy ruszy
Gdy białe przestrzenie potoczą się za
Za papier
Za wzrok
Wiedziałem
A boli
Jak oślepienie










Mit o Syzyfie

Tyle lat
Bogowie
Krew
Pot
Drobne kłamstwa
A teraz 
Mam słaby wzrok
A szczyt tak daleko
Góra taka stroma
Dłonie tak szorstkie
Skóra twarda jak skała
A skała krucha jak ja
O bogowie
Kolana zwichnięte
Kręgosłup zwapniały
A jeszcze pytacie
Tak, chcę 
Każdego kroku
W górę
W dół

8 mar 2023

Pogarda

Więc może wyglądać
Jak dwa zwinięte papierki
Być sprawiedliwa
Uzasadniona
I pachnieć...

W gabinecie miękkich luster

Patrzę na wprost
Ja
Patrzę w bok
Ja
W drugą stronę
Ja
Pod nogi
Ja
Patrzę nad głowę
Ja
Obracam się
Ja
Kręcę się
Ja
Pełzam
Ja
Tylko
Chciałem być
Czymś innym 
Niż odbicie
Nie umiem

A jednak szynszyle spłonęły
Choć lawa bulgocze jak rosół
Spłonęły od drżenia
Najpierw serce
Potem oczy
Pyszczek
Łapki

Mieszam popiół ze łzami
Nie rozwiej się

1 mar 2023

Patrzę na arkadę
Szukam jej rytmu
Jak po łukach przemieszcza się cisza
Wznosi się
Zastyga w zachwycie
Opada do kolumny
Zanurza się w ziemię
Fundamentem ginie w zapachu lasu
Wynurza się niespodzianie
Z mocnym krzykiem tłumu
Ze śpiewem?
Mknie w górę
Szczytuje w kapitelu
I
Ucicha
Wygięta
W łuk
Znów zbiega cicho w dół
A ja nic nie rozumiem
Stoję zachwycony
Jak filar 
W tym zatrzymanym rytmie
Brzmieniu
Co płynie przeze mnie
W górę
W dół
Zapętlony jak cisza i krzyk
I gdzieś na styku
Muzyka
Chwilę
By wznieść arkadę
Na kolejną kondygnację
I znowu widzieć
Ciszę co się wznosi
Choć w innym miejscu
Opada
Jak Krzyk
Wiruje
Przeszywa muzykę
Wysysa z ziemi zapach
Nic nie rozumiem
Bardziej
A zdawało się, że bardziej nie można
Już tylko dłońmi sunę po kolumnie
Rozciągam się między łukami
Szalony pendytyw bez wiedzy 
Rozszarpanymi ramionami
Zbierający rytm
Zdrapuję tynk
Jest
Tam gdzie cisza najwyższa
Nagi zwornik
Cisza w dźwięku
Cisza