13 kwi 2011

Zapachy Boga i zwierząt
Mieszają się w mojej głowie
Milczenie i wypowiedzi
I gdzieś głęboko człowiek
Dwa przyzwoite pedały
Chłopca wychowywały
Wyrósł w końcu bez mamy
I wad ukrytych, rumiany
Lecz, czym się ojcowie trapili
Chłopcy go wciąż nie kręcili
Pięknego letniego poranka
Miast ciągnąć kolegę na sankach
Dziewczynę swym ojcom przedstawia.
Ci z miejsca puszczają mu pawia
I jako rodzice wzorowi
Chcą wybić dziewczynę mu z głowy.
Przez rok ów młodzieniec się bronił
Aż w końcu go dali w zakony
I z tego jest morał, wiadomo
Tak dla hetero, jak homo:
Iż wychowanie dzieciaków
Jest prostsze niż wstanie z czworaków.