Na słonecznej drodze
Gdzie winorośl oplata betonowe słupy
Jak kolczasty drut stada zwłok
Naddatkiem wirtuozerii wybuchło piękno
Wirowało skrzydłami arabeski
Żeby rzekomy wicher wzniecić
Hen nad oceanem tęsknoty
A moje oczy czułe choć ślepe czuły
Powiew, co go przygnał
Lub wzniecił
A kiedy usiadł
Skrzydła rozłożył
Jak manuskrypt
Złotych pełen iluminacji
Ukrytych wśród kwiecia inicjałów
O nadpalonych stronicach
Zastygłem
Jak on
Na sekundę
Czekając
Na ciepły pył
Z którego
W który