4 lis 2008

...
Obejrzałem tę scenę jeszcze raz
Ale w zwolnionym tempie
I z różnych stron
Zacząłem od miejsca, w którym kula opuszcza lufę
Wziąłem lupę i zobaczyłem, że na początku nie leci sama
Towarzyszy jej jakby opar spalin i drobniutkie cząstki materii
Gubią się one po chwili i teraz już tylko samotny pocisk wolno pędzi przez otaczający go krajobraz
Pochylam się żeby zobaczyć połysk na tle spokojnego błękitnego nieba
Kiedy leżę na plecach kula przypomina nieco samolot widziany z oddali
Cichy i dostojny
Patrzę z boku i nie mogę się nadziwić, jak bardzo gubi się wśród kwiatów pobliskiego klombu
Mam czas ocenić, z którym kolorem kwiatów jej najładniej
Myślę, że narcyzów
Zresztą jest w niej coś narcystycznego... pęd ku spełnieniu w samotności
Brak refleksji... fatum jej istnienia...
Patrząc z drugiej strony dostrzegam idących w tle ludzi...
Niektórzy nawet odwrócili się dramatycznie w tę stronę
Jakby przeczuwając ważny albo piękny moment
Jeszcze rzut oka z góry... O, teraz go zauważam, mały chłopczyk...
Śledzi lot kuli razem ze mną
Ale ta piękna buźka ma w tej chwili chyba zupełnie inne myśli niż ja
Ciekawe, że jego oczy tak precyzyjnie nadążają za losem, który jest w końcu też jego własnym
Może jeszcze zdążę zerknąć z przodu...
Punkt prawdy zbliża się z konsekwencją znaną tylko fizyce
Prawie zazdroszczę celowi jego losu...
Zetknięcie z prawdą w najczystszym przejawie
Rzucam też okiem na twarz strzelca... Nie wiem co wyraża
W końcu przeżycia kogoś, kto strzela prawdą
Znajdują się poza moimi możliwościami refleksji, czy choćby percepcji
Muszę przejść z tyłu kuli...
Twarz celu nie wygląda najlepiej
I nie poprawia jej wyglądu nawet fakt, że kula ewidentnie minie głowę...
Nie będzie powolutku przebijać się przez jej tkanki





...